Ostry dyżur
Pokolenie Z wywraca system zdrowia do góry nogami
Iwona Dudzik
Jako pierwsi pokazali, że młody lekarz ma prawo do godnych warunków pracy, życia rodzinnego i work-life balance. Dzięki mediom społecznościowym potrafili się skrzyknąć, zorganizować protest głodowy i doprowadzili do ogromnych zmian w systemie ochrony zdrowia
Dawni rezydenci medyczni są już dzisiaj specjalistami i sami pełnią funkcje w samorządzie lekarskim oraz swoich gabinetach, szpitalach, przychodniach. W ich miejsce do ochrony zdrowia wchodzi kolejne pokolenie – generacja Z, urodzonych po 1995 r., osoby określane jako wymagające, aspołeczne, nieprzywiązujące się do miejsca pracy. Jacy będą młodzi gniewni? Czy będą kontynuowali zmiany zapoczątkowane przez poprzedników z pokolenia Y, zwanych też milenialsami? A może wyznaczą sobie zupełnie inne cele?
Medyczna poczta pantoflowa
Wśród studentów szóstego roku medycyny Uniwersytetu Medycznego im. Marcinkowskiego w Poznaniu trwała intensywna giełda informacji: gdzie warto pójść na staż, gdzie się specjalizować. Wskazówki od starszych kolegów rozchodziły się pocztą pantoflową. „Chodź do nas! Mamy zespół ortopedów, nasz szef fajnie kształci”. „Mamy robota da Vinci, dobre warunki do szkolenia”.
Można było też usłyszeć: „Do tego szpitala nie idź. Nie wyrobisz procedur wymaganych do zaliczenia!”.
A jednak, mimo licznych możliwości, Wiktoria Andrzejewska, która w lipcu 2023 r. odebrała dyplom ukończenia tej uczelni, przyznaje, że jeszcze nie wybrała specjalizacji. Rozważa chirurgię, choroby wewnętrzne, ewentualnie medycynę sądową. – Każda z tych dziedzin jest interesująca – mówi Wiktoria. – I każda też ma swoje specyficzne środowisko pracy. W niektórych specjalizacjach są wolne miejsca, ale trudno znaleźć oddział, na którym dobrze się pracuje – dodaje świeżo upieczona absolwentka medycyny.
„Komfort pracy” to kluczowe wymaganie, które stoi na szczycie listy wymogów stawianych przyszłemu miejscu zatrudnienia przez Wiktorię i jej kolegów z pokolenia Z.
Jeszcze parę lat temu dla młodych lekarzy Y kluczowe było dostanie się na wymarzoną specjalizację. Dla możliwości szkolenia się w wybranej dziedzinie, na przykład dermatologii, absolwenci gotowi byli na daleko idące poświęcenia, z przeprowadzką do innego miasta włącznie. Dziś mało kto jest do tego skłonny. − Dążymy do tego, by trafić do zgranej grupy. Idealnie by było, gdybyśmy mogli wspólnie pracować całą paczką, którą stworzyliśmy na studiach – mówi Wiktoria.
Wśród priorytetowych oczekiwań wobec pracy wymienia: miły zespół, dobre warunki do szkolenia się, w tym możliwość wykonywania zabiegów. Także to, by w razie incydentu depresji, lęku lub gdy coś pójdzie nie tak ktoś wyciągnął pomocną dłoń i otoczył...