W powiększeniu w powiększeniu

Psychiatria w kryzysie: dlaczego wciąż brakuje lekarzy?

Iwona Dudzik

Nowoczesne terapie wprowadziły rewolucję w leczeniu pacjentów psychiatrycznych. Dzięki nim osoby niegdyś skazane na izolację i wegetację dziś wracają do pracy, budują relacje i odzyskują radość życia. Wydawałoby się, że to idealny moment na rozwój psychiatrii. A jednak psychiatrów dramatycznie brakuje, kolejki do leczenia są jednymi z najdłuższych, a prywatne wizyty osiągają niebotyczne ceny. Jak to możliwe, że mimo postępu w leczeniu, system opieki psychiatrycznej wciąż jest w kryzysie?

Nowoczesne terapie zmieniają życie pacjentów

– Nie zamieniłbym psychiatrii na żadną inną specjalizację – mówi lek. Joachim Budny, lekarz psychiatra. – Codziennie widzę, jak można pomóc pacjentom, którzy wydawali się beznadziejnymi przypadkami medycznymi. Jeszcze niedawno deficyty poznawcze i zmiany otępienne w schizofrenii uważaliśmy za nieodwracalne. Pacjenci popadali w apatię, wymagali całodobowej opieki. Dzięki nowym lekom przeciwpsychotycznym osoby te odzyskują zdolność do pracy, wchodzą w nowe związki. Czuję sens swojej pracy, jak nigdy wcześniej – zauważa specjalista.

Podobny przełom dotyczy leczenia innych schorzeń.

– Do tej pory leczenie depresji trwało tygodniami, zanim pacjent odczuł poprawę. Teraz czytamy doniesienia, że esketamina może przynieść ulgę w ciągu kilku godzin. To rewolucja – podkreśla dr Budny.

Postęp przynosi wymierne efekty: liczba samobójstw spadła. W latach 80. XX w. było to ok. 8 tys. rocznie, w 2014 r. ok. 6 tys. a ostatnio − 5,2-5,7 tys.

Skąd deficyt psychiatrów? Od stygmatyzacji po trudne warunki pracy

Niestety, te przełomy naukowe nie idą w parze z poprawą w systemowej organizacji psychiatrii. − Historia psychiatrii w Polsce to pasmo zaniedbań – przypomina lek. Joachim Budny.

Przez dekady choroby mentalne były stygmatem, osoby nimi dotknięte izolowano w szpitalach na obrzeżach miast. Zaburzenia traktowano jako fanaberię, bo wystarczy „wziąć się w garść”. To odium przenosiło się również na specjalistów. Psychiatra nie był uważany za „prawdziwego lekarza”, a psychiatria za poważną naukę. − Prestiż naszej specjalizacji był bardzo niski – dodaje dr Budny.

Choć dziś te stereotypy odchodzą w przeszłość, ich skutki są wciąż odczuwalne. Oddziały nadal funkcjonują w trudnych warunkach – niedoinwestowane, przepełnione, odstraszają wielu młodych lekarzy.

Realia pracy na oddziałach psychiatrycznych bywają ekstremalne. Szpital, w którym pracuje Robert, rezydent, składa się z rozrzuconych budynków na dużym obszarze. – Niedawno miałem pilny przypadek pacjenta w psychozie. Zagrażał sobie i innym, wymag...

Pełna wersja artykułu omawia następujące zagadnienia:

Psychiatria środowiskowa: Nadzieja na zmianę?

Mimo wszystko wiele w ostatnich czasach odmieniło się na dobre. Tym, co przyciąga młodych ludzi, są centra zdrowia psychicznego. To one w ostatnich [...]

Wyzwania dla systemu

Zainteresowanie psychiatrią rośnie, potwierdzają to dane Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego (CMKP). W 2022 r. mieliśmy 4112 lekarzy psychiatrów, przybyło ich wówczas 17. [...]

Polityczne „nie da się”

Latem tego roku lek. Joachim Budny, jako działacz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, rozmawiał z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia. – Tłumaczyłem, że nie może [...]

Do góry