Słowo wstępne
Słowo wstępne
prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski
W 2014 r. wprowadzono system oparty na specjalizacjach modułowych. Nikt jeszcze nie skończył kształcenia rozpoczętego w ten sposób i z dużym zainteresowaniem będę obserwował wyniki tego eksperymentu. Miał on rozwiązać problem niedoboru specjalistów wynikającego tak naprawdę nie z ich za małej liczby, ale z przerzucenia prawie całego ciężaru diagnostyki i leczenia z podstawowej opieki zdrowotnej na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną. Jeżeli chcemy zmienić wynik dzielenia, możemy zmieniać licznik lub mianownik. W tym przypadku błędnie zmieniano ten niewłaściwy. Zamiast wzmacniać podstawową opiekę zdrowotną, wszyscy myśleli tylko, jak „wzmocnić” ambulatoryjną opiekę specjalistyczną. Czekając na wynik tego przedsięwzięcia, możemy już na bieżąco obserwować wyniki innego, zapoczątkowanego w 2007 r. Polegało ono na wprowadzeniu specjalizacji podstawowej z kardiologii dla lekarzy po stażu podyplomowym. Eksperyment trwał od 2007 do 2014 r. do czasu wprowadzenia specjalizacji modułowych, a zakończy się właściwie dopiero w 2020 r., kiedy to ostatnia osoba zda egzamin specjalizacyjny. Już teraz pojawiają się jednak pierwsze absurdy będące pokłosiem tego pomysłu. Ostatnio ktoś zapytał mnie, czy dopuszczalne jest, aby lekarz ze specjalizacją podstawową z kardiologii został ordynatorem oddziału chorób wewnętrznych. A tak się już stało. Dowiedziałem się również, że część osób kończących specjalizację podstawową z kardiologii rozpoczyna specjalizację z chorób wewnętrznych. Robią tak na wszelki wypadek. Po pierwsze, chcą uniknąć ewentualnych ograniczeń, gdyby chcieli kiedyś wyjechać za granicę do pracy. Po drugie, boją się, by za jakiś czas ktoś nie ograniczał ich możliwości zawodowych w Polsce z powodu posiadania jedynie specjalizacji podstawowej z kardiologii. Wprowadzenie specjalizacji z kardiologii spowodowało również, że system ochrony zdrowia stanął na głowie. Na przykład w województwie łódzkim w sesji wiosennej 2016 egzamin specjalizacyjny z kardiologii zdało 17 osób, z chorób wewnętrznych 15, a z medycyny rodzinnej tylko 6.
Podobne wątpliwości pojawiają się przy wyborze specjalizacji modułowej. Koledzy decydujący się na drugi moduł z węższej dziedziny (np. nefrologię) mają obawy, czy ich kompetencje i możliwości nie będą w przyszłości ograniczone w porównaniu z tymi, którzy robią pierwszy i drugi moduł z chorób wewnętrznych. Część lekarzy po stażu dyplomowym stoi na rozdrożu, czy ulec pokusie szybszego zdobycia węższej specjalizacji, czy zrobić dwa moduły z chorób wewnętrznych. Nie zazdroszczę nikomu, kto ma podjąć taką decyzję. Nawet gdy lekarze radzą się swoich starszych kolegów, którą możliwość wybrać, i tak otrzymują sprzeczne podpowiedzi. Jedni radzą jedno, inni drugie rozwiązanie. Kiedyś słyszałem powiedzenie „to, co dzielą, będą łączyć, a to, co łączą, będą dzielić”. Mam wrażenie, że kilkakrotnie w moim życiu byłem już świadkiem pewnych zdarzeń potwierdzających to przekonanie. Pierwszy przykład przychodzący mi na myśl to problem gimnazjów, ale to temat spoza medycyny. Drugi to zapowiedzi najbliższych zmian w systemie ochrony zdrowia. Gdy o tym słyszę, przypominają mi się słowa piosenki Maryli Rodowicz „Ale to już było…”. Biorąc pod uwagę te dwa przykłady, a mógłbym ich przytoczyć jeszcze kilka, zaczynam się zastanawiać, kiedy wrócimy do poprzedniego systemu specjalizacji lekarskich.
Tematem obecnego numeru „Medycyny po Dyplomie” jest obturacyjny bezdech senny. Odświeżenie i uzupełnienie wiedzy na ten temat jest dość ważne, ponieważ choroba ta w wielu przypadkach nie jest prawidłowo rozpoznawana i leczona. Obturacyjny bezdech senny pogarsza istotnie jakość życia, ale oprócz tego może prowadzić do wystąpienia lub nasilenia objawów wielu innych chorób współistniejących.