Jednocześnie grypa wyróżnia się spośród innych, podobnie przebiegających chorób infekcyjnych układu oddechowego znacznie częstszym występowaniem powikłań, zwłaszcza w populacjach zwiększonego ryzyka. To właśnie znaczna liczba powikłań sprawia, że grypa od lat pozostaje niezwykle istotnym problemem medycznym. Występowanie masowych zakażeń w okresie epidemii jest znacznym obciążeniem dla systemu medycznego, a nagromadzenie osób zakażonych w poradniach i przychodniach sprzyja rozprzestrzenianiu się wirusa, zwłaszcza na najbardziej wrażliwą populację – osoby przewlekle chore. Przecież to właśnie ci pacjenci najczęściej odwiedzają gabinety lekarzy pierwszego kontaktu i specjalistów. Stłoczenie tych osób z chorymi na grypę w kolejce do lekarza powoduje zakażanie pacjentów szczególnie podatnych na infekcję i jej powikłania, a w konsekwencji zaostrzenie ich chorób podstawowych. Z powodu braku zabezpieczenia w postaci immunizacji ofiarą wirusa pada też personel medyczny opiekujący się lub choćby kontaktujący się z chorymi na grypę. W konsekwencji w warunkach zwiększonego zapotrzebowania na opiekę medyczną w czasie epidemii zdolna do pracy pozostaje tylko część personelu, która zostaje przeciążona pracą, co zwiększa ryzyko błędu medycznego. Co gorsza, niektórzy „tytani medycyny” postanawiają pracować mimo wystąpienia u nich objawów infekcji, narażając siebie na powikłania i rozprzestrzeniając infekcję wśród swoich podopiecznych. Postępowanie takie należy ocenić nie tylko jako nierozsądne, ale również jako nieetyczne.

W przypadku grypy problematyczne jest zarówno pewne rozpoznanie, jak i wąski zakres możliwości terapeutycznych. W praktyce stosuje się głównie leczenie objawowe. Leczenie przyczynowe lekami przeciwwirusowymi, aby było skuteczne, musi zostać rozpoczęte w ciągu 48 godzin od wystąpienia pierwszych objawów choroby. Jeśli pacjenci zgłoszą się do lekarza później, podawanie tych leków mija się już z celem. Nie należy pominąć jeszcze jednej cechy leczenia przeciwwirusowego – jest ono drogie.

Wobec powyższych współczesne wytyczne dotyczące grypy kierują się w stronę upowszechnienia szczepień w społeczeństwie, a zwłaszcza wśród pracowników opieki medycznej, społecznej i osób o zwiększonym ryzyku powikłań grypy. Znajomość tych tendencji jest niezwykle istotna zwłaszcza dla lekarzy. Świadczy o tym m.in. fakt uznania częstości szczepień przeciw grypie wśród pracowników opieki zdrowotnej za miarę rozwoju służby zdrowia w danym regionie. W takim ujęciu polska służba zdrowia wypada bardzo słabo – w sezonie 2007/2008 zaszczepionych zostało ok. 9% pracowników służby zdrowia, wobec 23,5% w Europie w sezonie 2004/2005 i 41% w USA w sezonie 2003/2004. W ubiegłym sezonie w USA zaszczepiło się przeciw grypie 95% lekarzy. Ilu w Polsce – nie wiadomo, lecz sądzę, że daleko nam jeszcze do czołówki.

Co ważne, wskaźnik zaszczepień osób z grup ryzyka w Polsce jest taki sam jak w populacji ogólnej i wynosi zaledwie ok. 10% mimo ewidentnych, udowodnionych korzyści zdrowotnych i ekonomicznych nie tylko dla nich, ale i dla całego społeczeństwa. Mamy wobec tego wiele do nadrobienia, zarówno wśród nas, pracowników ochrony zdrowia, jak i wśród naszych pacjentów. A przecież szczepienie przeciw grypie, szczególnie w populacjach ryzyka, może skutecznie zapobiec wielu problemom zdrowotnym, zwłaszcza u najbardziej wrażliwych na zachorowanie i powikłania pacjentów. Nie możemy również zapominać o nas, personelu medycznym. Chorzy na grypę przestajemy być przydatni naszym pacjentom w tym szczególnym okresie, jakim jest epidemia. Opiekując się pacjentami w czasie, kiedy sami jesteśmy chorzy na grypę, narażamy ich na pogorszenie stanu zdrowia. Czy taką opiekę naprawdę można nazwać profesjonalną?

Do góry