ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Słowo wstępne
Słowo wstępne
prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski
Szanowni Państwo!
Na stronie Ministerstwa Zdrowia 10 lutego 2020 r. pojawiła się informacja: „Wprowadzamy nielimitowane wizyty do neurologa, endokrynologa, ortopedy i kardiologa”. Z jednej strony dobrze, że w ten sposób zwiększają się nakłady na opiekę zdrowotną, lecz z drugiej strony sposób rozwiązania tego problemu porównałbym do dolewania wody do dziurawego wiadra. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego wybrano akurat te cztery specjalności, i znalazłem wytłumaczenie, że „właśnie w tych czterech rodzajach poradni w Polsce są największe kolejki”. Zadałem sobie więc kolejne pytanie: dlaczego właśnie w tych czterech specjalnościach są największe kolejki?
Zacznijmy od kardiologa. Najczęstsza choroba, z jaką pacjent jest wysyłany do kardiologa, to nadciśnienie tętnicze. W przypadku nadciśnienia tętniczego chorobowość wynosi około 2/3 u osób w starszym wieku i 1/3 w średnim wieku. Jeżeli każdego z nadciśnieniem tętniczym wyślemy do kardiologa, to nie ma siły, muszą powstać kolejki. Idąc dalej – do endokrynologa: u około połowy dorosłych osób w Polsce znajdziemy w badaniu USG tarczycy jakąś nieprawidłowość. Jeżeli więc skierujemy do endokrynologa połowę dorosłej populacji naszego kraju, to zniknięcie kolejek będzie cudem. Do neurologa można posłać każdego z bólem kręgosłupa. Słyszałem kiedyś takie powiedzenie, że w życiu są pewne tylko trzy rzeczy: że umrzemy, będziemy płacić podatki i będzie nas boleć kręgosłup. Każdego dorosłego możemy więc wcześniej czy później skierować do neurologa. Oprócz kręgosłupa każdego z nas już dopadła (a jeśli nie, to na pewno dopadnie) choroba zwyrodnieniowa stawów. Czy więc każdy z bólami stawów powinien zostać skierowany do ortopedy?
Jeżeli naprawdę myślimy o rozwiązaniu problemu kolejek, to należy zatrzymać jak największą liczbę pacjentów z częstymi chorobami w POZ. Trzeba zachęcić lekarzy POZ, przede wszystkim ekonomicznie, do samodzielnego podjęcia się pomocy pacjentom z częstymi chorobami. Do AOS powinni być kierowani tylko pacjenci z trudnymi przypadkami, wymagającymi specjalistycznej diagnostyki lub leczenia.
Dodatkowo w ostatnim czasie zauważyłem pewien niebezpieczny trend, który będzie nasilał problem zbyt szybkiego wysyłania pacjentów do AOS. Coraz większa liczba absolwentów kierunku lekarskiego rezygnuje z możliwości zdobycia specjalizacji w ramach rezydentury i rozpoczyna pracę w POZ. Na przykład prawie połowa miejsc na rezydenturę z chorób wewnętrznych pozostaje pusta. Może to wynikać z pewnej pokusy zarobienia większej ilości pieniędzy w POZ niż podczas rezydentury. Największe niebezpieczeństwo tego trendu polega jednak na tym, że lekarz bez specjalizacji będzie miał mniejsze doświadczenie w leczeniu częstych chorób i dużo szybciej skieruje pacjenta do AOS niż lekarz ze specjalizacją.
Tematem obecnego numeru „Medycyny po Dyplomie” są nawracające niepowikłane zakażenia układu moczowego u kobiet. Warto zapoznać się z tym zagadnieniem, aby jak najlepiej pomagać kobietom z tą dość częstą dolegliwością.