ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Prawo – dziecinnie proste
Utrata szansy na przeżycie przy niepewnym lub złym rokowaniu a możliwość uzyskania zadośćuczynienia
dr n. praw. Paweł Brzezicki, adwokat, specjalista prawa medycznego1
adw. Agnieszka Tomaszewska2
Każdemu lekarzowi truizmem może się wydawać twierdzenie, że w procesie leczniczym lekarz odpowiada za dołożenie należytej staranności, a ostateczny rezultat nie jest gwarantowany. Wszak o wyniku leczenia decydują nie tylko działania podjęte przez personel medyczny, lecz także sama jednostka chorobowa, z którą przychodzi się mierzyć, jak również cechy osobnicze pacjenta. Należy jednak rozważyć, czy zaniedbania, nawet drobne, ale mogące teoretycznie zmniejszyć szanse pacjenta na zachowanie zdrowia lub przeżycia, wobec niepewnego lub złego rokowania mają znaczenie prawne.
Infekcja dróg oddechowych to częsta przypadłość, która zazwyczaj dla dorosłego nie stanowi istotnego zagrożenia, ale już dla pacjentów z populacji neonatologicznej lub geriatrycznej stwarza realne ryzyko ciężkiego przebiegu choroby, nie wyłączając zgonu. W prawie cywilnym obowiązuje zasada normalnego, adekwatnego związku przyczynowego: zobowiązany do odszkodowania ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła. Czy zatem lekarz, który zaniedbał niektóre pożądane, a nawet konieczne czynności w procesie diagnostyczno-leczniczym wobec chorego z grupy wysokiego ryzyka (np. ze względu na wiek), ponosi odpowiedzialność za jego zgon, nawet jeśli rokowanie w przypadku wdrożenia leczenia zgodnego z aktualną wiedzą medyczną i tak byłoby niepewne lub złe? Kwestia ta ma niezwykłą doniosłość praktyczną, albowiem w przypadku pozytywnej odpowiedzi każde zaniedbanie w leczeniu pacjenta o niepewnym lub złym rokowaniu, potencjalnie pozbawiające choćby najmniejszej szansy na wyleczenie/przeżycie, będzie mogło być pretekstem do obciążenia odpowiedzialnością cywilną lekarza i konsekwentnie szpitala i/lub ich ubezpieczycieli. Rozważmy ten problem na konkretnym przykładzie.
Czternastodniowa dziewczynka została przyjęta do przychodni (POZ) z powodu niepokojących objawów ze strony układu oddechowego. Matka dziecka poinformowała lekarza, że domownicy chorowali na infekcję górnych dróg oddechowych. Pediatra stwierdził w badaniu osłuchowym pojedyncze furczenia po obu stronach oraz zaciąganie międzyżebrzy. W rozpoznaniu wskazał na ostre zapalenie nosa i gardła, a ponadto podejrzenie zapalenia płuc. Polecił matce, żeby udała się z noworodkiem do szpitala. Lekarz dyżurujący na szpitalnym oddziale ratunkowym (SOR) zdiagnozował u dziecka infekcję górnych dróg oddechowych. Uznał jednak, że nie zachodzi potrzeba hospitalizacji, i skierował dziecko do dalszego leczenia w trybie ambulatoryjnym (wiedząc, że w domu pacjentki panuje infekcja, a matka przyjmuje antybiotyk). W trakcie pobytu na SOR-ze nie przeprowadzono diagnostyki laboratoryjnej.