Z tego sposobu widzenia i przeżywania wyłączeni byli rodzice, od których pacjent był i jest głęboko zależny, może nie tyle poprzez uznanie psychicznej zależności, co bardziej przez przeniesienie idealizujące, pozwalające widzieć rodziców jako oparcie dla własnego Ja, oraz przeniesienie bliźniacze, powodujące, że widzi rodziców jako częściowo takich samych. Takie przeniesienia są bardzo uwypuklone w patologii narcystycznej, ale nie wydaje się, aby pacjent idealizował samego siebie ani nadawał sobie szczególną wartość.

Bardziej przekonuje traktowanie własnego ciała jako pojemnika dla nieprzetworzonych przeżyć psychicznych, np. część procesów psychicznych po śmierci matki odzwierciedliła się w postaci smutku i żałoby, a część w postaci poczucia identyczności i rzutowała na psychiczną reprezentację własnego ciała, jakby fragment wspomnienia o matce został zatrzymany w formie dolegliwości bólowych, a inny fragment w formie napadów paniki z somatyzacją.

Napady paniki w liczbie jeden-dwa na tydzień miały typowy przebieg, z nagłym początkiem i nasiloną somatyzacją, sprzyjały im sytuacje agorafobiczne, to znaczy samotne podróżowanie i przebywanie poza domem. Ponieważ dominowała w nich składowa somatyzacyjna, były źródłem niepokoju o własne zdrowie, który rozbudował się do znacznego lęku uogólnionego z zamartwianiem się i napięciem psychicznym oraz lęku antycypacyjnego z obawą przed następnymi napadami paniki i bardziej bezpośrednio – śmiercią.

Leczenie

Nie ma prostych sposobów leczenia lęku napadowego, co pokazuje przedstawiona historia pacjenta. Ani farmakoterapia, ani psychoterapia nie miały wystarczającej skuteczności. Można mówić o dwóch celach terapii:

1. zmniejszenie nasilenia objawów i poprawa funkcjonowania,

2. całkowite wyleczenie, co do którego pacjent byłby przekonany.

Osiągnięcie pierwszego celu jest względnie łatwe. Trzeba pamiętać jednak o obiektywnej ocenie nasilenia napadów paniki i lęku uogólnionego, gdyż pacjenci mają skłonność do agrawacji objawów.

Ponieważ leczenie lęku napadowego jest szeroko opisywane, skoncentruję się na drugim celu, czyli całkowitym wyleczeniu. Według mojego doświadczenia, w cięższych przypadkach nerwicy lękowej leczenie jest bardzo trudne, ponieważ podłożem zaburzenia jest zaburzenie osobowości przejawiające się głęboką, zaprzeczoną zależnością od rodziców, głównie matki, oraz swego rodzaju nietolerancją kontaktu z obcymi ludźmi, zwłaszcza kontaktu głęboko angażującego emocjonalnie, czasami przypominającą ksenofobię.

Ta struktura psychiczna jest dość trwała, co podtrzymuje zaburzenie.[7] Psychiatra czy psychoterapeuta znajduje się pod przeciwprzeniesieniowym naciskiem rozszczepienia na obiekt idealizowany i bliźniaczy oraz obcy, wrogi i odrzucający. Pierwsze przejawia się w empatycznej postawie troski, opieki i zrozumienia lęku pacjenta oraz chęci niesienia daleko idącej pomocy. Drugie ujawnia się pod postacią niereflektowanego odrzucenia, odmowy leczenia, niezrozumienia czy złości.

Połączenie tych dwóch biegunów wymaga zazwyczaj długoterminowej terapii opartej na relacji, w której pacjent mógłby doświadczyć jednocześnie głębokiej akceptacji i odzwierciedlenia oraz autonomii terapeuty w zakresie przez siebie akceptowanym. Proces przeniesieniowy rozpoczynałby się wejściem pacjenta w głęboką zależność, a następnie stopniowym wycofywaniem się z niej i nabieraniem prawdziwej – a nie opartej na zaprzeczeniu – autonomii.

Możliwe jest to w terapii każdego rodzaju, jeżeli terapeuta rozumie obawy pacjenta i jego sposób tworzenia relacji. Najwięcej doniesień dotyczy skuteczności terapii poznawczo-behawioralnej, mniej – psychoanalitycznej, niemniej nawet niestandardowe metody leczenia mają swoją skuteczność.[8-10]

Leczenie lęku napadowego z lękiem uogólnionym sprawia często trudność z powodu rozbieżnych intencji pacjentów: z jednej strony dążenia do bliskiego, niemal symbiotycznego kontaktu, z drugiej strony obserwujemy nietolerancję i odrzucanie psychiatry czy terapeuty wraz z zaproponowanym leczeniem.

Założenie, że proces terapii będzie frustrujący, pozwala na ochronienie autonomii leczącego i ułatwia zaangażowanie się w długi proces terapii.

Do góry