Taka ustawa byłaby korzystna także dla potencjalnych pacjentów z uwagi na to, że mogliby szukać kompetentnego terapeuty wśród osób zarejestrowanych, a nie tylko na zasadzie poczty pantoflowej.

A.F.: Jakich kompetencji wymaga bycie terapeutą?

Ł.M.-N.: Zostało to opisane w dobry sposób przez Amerykań-skie Towarzystwo Psychologiczne w odniesieniu do oddziaływań psychologicznych. Chodzi o to, na ile rzetelna będzie praca psychoterapeuty – w zależności od tego, co bierze pod uwagę i co wie. Są różne metody pracy i wiele podejść, które tłumaczą, w jaki sposób można rozumieć mechanizmy funkcjonowania psychologicznego – zdrowego i takiego, które warunkuje powstawanie objawów psychopatologicznych. Chcąc pomóc pacjentowi, musimy próbować zrozumieć, jak działa jego psychika. I znać metody, które mogą powodować taki rodzaj zmian w funkcjonowaniu psychicznym, by osoba ta funkcjonowała lepiej – była bardziej skuteczna, sprawcza, świadoma źródeł swoich decyzji, bardziej zadowolona z tego, co robi, lepiej radziła sobie w relacjach itd.

Zazwyczaj ludzie przychodzą do terapeuty z konkretnymi zaburzeniami, które ewidentnie powodują cierpienie, albo z takimi, które potencjalnie mogą powodować cierpienie właśnie w związku z brakiem satysfakcji w różnych aspektach życia. Z perspektywy pacjenta dotyczy to tego, jak kieruje on swoim życiem i co się dzieje w jego psychice. To bardzo ważne, bo terapeuta w śladowym stopniu wpływa na otoczenie pacjenta. Nasze działania polegają praktycznie wyłącznie na pracy z tym, co pacjent ma w sobie. Metody prowadzące do zmiany muszą być przy tym skuteczne i bezpieczne. I kluczowe: muszą być dostosowane do danej osoby i kontekstu, w którym stosowana jest psychoterapia. Bo jeśli ma miejsce np. w zakładzie karnym, oznacza to co innego, niż gdy przebiega np. w prywatnym gabinecie.

Psychoterapeuta, stosując określone metody, powinien znać wszelkie dostępne wyniki badań dotyczących tego, jak one działają w różnych okolicznościach i wobec różnych zaburzeń psychicznych. Coś, co dla psychiatry jest chlebem powszednim – rozpoznawanie konkretnego zaburzenia wg klasyfikacji ICD-10 czy ICD-11 – dla psychoterapeuty ma znaczenie pomocnicze. Ponieważ to, co wynika silniej z przyczyn psychologicznych niż biologicznych, zwykle nie dotyczy wyłącznie jednej wybranej ścieżki funkcjonowania psychicznego, ale całej psychiki pacjenta, gdzie określony objaw występuje z jakiegoś powodu i może być zrozumiany wyłącznie w tym całościowym kontekście. Owszem, są zaburzenia, które mają charakter selektywny, np. pewne fobie lub natręctwa, ale są też np. zaburzenia osobowości, które dotyczą całej osoby. Odniesienie się do tego, że dana metoda terapeutyczna pomaga w określonym zaburzeniu, jest potrzebne i przydatne, i terapeuta musi wiedzieć, co zostało przebadane oraz potwierdzone w tym zakresie. Ale to wciąż za mało, żeby w konkretnym przypadku podejmować adekwatne decyzje kliniczne. Terapeuta musi też wiedzieć, że dana metoda w określonym zaburzeniu nie przyniesie pacjentowi żadnej korzyści. Bierze to więc pod uwagę i zastanawia się, którą metodę zastosować. Przy czym zdarza się, że dana metoda działa populacyjnie z powodzeniem u ludzi z określonym zaburzeniem, ale cechy konkretnego pacjenta (np. to, że jest w spektrum autyzmu lub wykazuje cechy osoby z ADD/ADHD, albo nawet ma specyficzną sytuację rodzinną lub socjalną) powodują, że owa metoda może być dla niego nieodpowiednia. I potrzebne jest inne podejście.

Psychoterapeuta musi być elastyczny, stabilny psychicznie, umieć patrzeć na siebie i na to, co się dzieje, z profesjonalnym dystansem, nie tracąc przy tym empatii i zaangażowania. Mieć odporność na różne sytuacje zachodzące podczas procesu terapeutycznego. Żeby tak było, zazwyczaj musi też być po własnej psychoterapii albo przynajmniej doświadczeniach treningowych, zapewniających wgląd we własne mechanizmy funkcjonowania, reakcje emocjonalne, potrzeby, automatyzmy. Jest to jeden z niezbędnych elementów szkolenia. To również trwa latami i nie da się tego zrobić „online na kursie weekendowym”.

A.F.: Ale terapię z pacjentem można prowadzić online i robią tak przecież także profesjonalni, wyedukowani terapeuci?

Ł.M.-N.: Owszem, niektóre formy psychoterapii mogą być prowadzone zdalnie i są skuteczne. Natomiast uczenie się psychoterapii wyłącznie zdalnie nie będzie moim zdaniem wystarczająco skuteczne – choć nie przedstawię wyników badań na ten temat. Przyszły psychoterapeuta musi mieć według mnie bezpośredni, regularny kontakt z nauczycielami, z innymi terapeutami. Przekonuje mnie do tego poglądu wiele badań dotyczących funkcjonowania ludzkiego mózgu, który inaczej reaguje w konfrontacji z żywą osobą, będącą w tym samym pomieszczeniu, a inaczej podczas kontaktu przez ekran. Niektóre aspekty uczenia się po prostu nie uruchomią się w kontakcie zdalnym, zwłaszcza że nie jest to typowe kształcenie akademickie, ale bardziej warsztatowe, nauka praktyki. Choć może być oczywiście z powodzeniem prowadzone na uczelni wyższej, przez odpowiedni zespół nauczycieli psychoterapii i superwizorów.

Podobnie jest ze stażem. Obserwacja i uczestniczenie w pracy doświadczonych psychoterapeutów w realnym otoczeniu klinicznym stanowi niezbędny element szkolenia. I choć liczba godzin odbytych staży jest zależna od szkoły psychoterapii, ustawa określa ich minimalną liczbę oraz kryteria, jakie musi spełniać miejsce odbywania stażu.

Musimy też brać pod uwagę realia – psychoterapia jest jedną z niewielu dziedzin pomocowych, w których osoba chcąca zostać terapeutą musi całe szkolenie opłacić z własnych środków. Mamy systemowy kłopot z tym, że od osoby, która ma być terapeutą, oczekujemy wiele, a z drugiej strony – musi ona sobie sama sfinansować całą edukację. U wykształconego terapeuty są to dziesiątki tysięcy zainwestowanych złotych, które zwracają się dopiero po latach.

Taka sytuacja może rodzić problemy polegające np. na tym, że ktoś, kto odbył, powiedzmy, weekendowy kurs online, po czym wywiesił tabliczkę na drzwiach, że jest psychoterapeutą, chce mieć uprawnienia i wynagrodzenie podobne do tego, kto kształcił się latami i inwestował w swoją edukację

A.F.: Czy edukacja w psychoterapii będzie nadal płatna?

Ł.M.-N.: Tak. Obecnie nie mamy na to wpływu. Jeśli powstanie samorząd zawodowy – zawodu zaufania publicznego, to będzie miał inną pozycję do negocjowania z instytucjami i rozpoznawania, skąd można by pozyskać środki na dofinansowanie kształcenia.

A.F.: Podsumujmy, co uporządkuje planowana ustawa.

Ł.M.-N.: Przede wszystkim osoba chcąca zostać psychoterapeutą będzie musiała podjąć szkolenie zakończone certyfikacją lub egzaminem specjalizacyjnym. Wstępne kompetencje adepta oceni komisja przyjmująca na szkolenie. Będą brane pod uwagę cechy własne danej osoby, to, co do tej pory robiła w życiu zawodowym, jaki zawód wykonywała, czy pracowała z ludźmi, jakie ma wykształcenie. Na tej podstawie komisja oceni, czy jest w stanie przygotować ją do zawodu psychoterapeuty, czy też osoba ta będzie musiała przedtem uzupełnić potrzebne kwalifikacje, zanim rozpocznie szkolenie. Na pewno konieczny będzie dyplom ukończenia studiów wyższych, magisterskich. Jakich konkretnie? To jest jeszcze dyskutowane na podstawie propozycji zawartych w projekcie ustawy.

A.F.: Jest grupa aktywnie działających terapeutów, którzy mogą nie spełniać wymogów nowej ustawy. Jak będzie przebiegała weryfikacja ich kompetencji?

Ł.M.-N.: Każdy, kto chce praktykować ten zawód, będzie musiał być przynajmniej po drugim roku szkolenia akredytowanego przez samorząd. Wiadomo, że gdy wchodzi w życie ustawa, która ściśle reguluje rynek szkoleń (jak ten, o którym mówimy), potrzebne są przepisy przejściowe. I w tym wypadku takie będą. Po to między innymi, by dać czas osobom aspirującym do zawodu na zdobycie/uzupełnienie odpowiednich, obowiązujących ustawowo elementów szkolenia.

Pragnę także podkreślić, że tym, czego nie da się nauczyć, a czego musimy wymagać i co trzeba weryfikować, jest świadomość i rzetelność etyczna. Aspekty te można ocenić, poznając danego człowieka, obserwując, jak pracuje, jak korzysta z superwizji itp.

A.F.: Dlaczego ustawa jest potrzebna psychoterapeutom?

Ł.M.-N.: Choćby dlatego, że w momencie pojawienia się zarzutów lub oskarżenia przez pacjenta o nierzetelność ktoś musi mieć kompetencje i uprawnienia – w świetle obowiązujących przepisów – do sprawdzenia, która strona ma rację. Jaka jest prawda. Chodzi także o ochronę pacjenta – jeżeli dana osoba rzeczywiście praktykuje w sposób nierzetelny i nieetyczny, będzie mogła zostać zawieszona w prawie wykonywania zawodu lub nawet być takiego prawa pozbawiona. Ustawa ochroni zatem i pacjenta, i terapeutę. Uporządkuje wymagania stawiane psychoterapeutom oraz określi sposób weryfikowania ich kompetencji. Podniesie prestiż zawodu.

Do góry