Ginekolog przed sądem
Zabieg Kristellera
Prowadzi dr n. praw. Radosław Tymiński, radca prawny
Obecnie nie da się już wykonywać zawodu lekarza bez znajomości prawa. W cyklu artykułów poświęconych problemom prawnym w pediatrii będę się starał odpowiadać na pytania zadawane mi przez lekarzy pediatrów. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do lektury i dyskusji, a także do przesyłania pytań na adres: prawa.lekarza@gmail.com.
Zabieg Kristellera czasem jest zasadny (wyrok SR w Olecku z 7 lipca 2014 r., sygn. akt II K 651/13)
Na oddział ginekologiczno-położniczy przyjęto pacjentkę w donoszonej ciąży fizjologicznej ze słabą czynnością skurczową. Po badaniu około godziny 10.00 lekarz zakwalifikował pacjentkę do porodu siłami natury, zlecił podanie 5 jednostek oksytocyny, podłączenie ciągłego monitorowania KTG i przekazał pacjentkę pod opiekę położnej na salę porodową. Pierwszy okres porodu przebiegał bez żadnych problemów aż do godziny 15.48, kiedy to zapis KTG zaczął wskazywać oscylację zawężoną, spadek tętna płodu i silne skurcze macicy. Drugi okres porodu rozpoczął się o 16.10, kiedy położna stwierdziła rozwarcie na 10 cm. O 16.15 ze względu na trudności ze znalezieniem tętna płodu położna wezwała lekarza, który przybył natychmiast na salę porodową, główka dziecka była już jednak na wychodzie. W tej sytuacji lekarz podjął decyzję o wykonaniu zabiegu Kristellera, przedramieniem nacisnął dwa-trzy razy na dno macicy w czasie jej skurczu, co doprowadziło do urodzenia dziecka. Noworodek urodził się w zamartwicy, poddano go więc reanimacji, wykonano masaż serca i wkrótce stan dziecka się poprawił. Noworodek w 1 minucie po urodzeniu został oceniony na 1 punkt w skali Apgar, ale po upływie 3 minut miał już 6 punktów, a po 10 minutach – 8 punktów.
Lekarz dyżurny oddziału ginekologiczno-położniczego został oskarżony przez prokuraturę o to, że pozwolił położnej prowadzić poród fizjologiczny i w II okresie porodu zastosował niedopuszczalny w świetle aktualnej wiedzy medycznej ucisk na dno macicy, tzw. zabieg Kristellera. Zdaniem prokuratury zachowanie oskarżonego lekarza doprowadziło do zbyt późnego rozwiązania ciąży, wskutek czego doszło do wewnątrzmacicznego niedotlenienia dziecka płci żeńskiej, urodzenia go w zamartwicy i w konsekwencji uszkodzenia przejawiającego się padaczką wczesnoniemowlęcą z opóźnieniem rozwoju psychofizycznego.
W sprawie tej sąd uznał, że lekarz jest niewinny. Przede wszystkim sąd zauważył, że w świetle aktualnego stanu prawnego, nieuwzględnionego przez prokuraturę, położna może prowadzić samodzielnie poród fizjologiczny. W związku z tym sąd uznał za bezzasadne stanowisko prokuratury stwierdzające, że doszło do narażenia pacjentki na niebezpieczeństwo przez pozostawienie jej przez lekarza w tej konkretnej sytuacji położniczej pod opieką położnej. Jeżeli zaś chodzi o zabieg Kristellera, to sąd, opierając się na opiniach biegłych, stwierdził, że: „… decydujące znacznie w sprawie miał czas wezwania oskarżonego do rodzącej. Po wezwaniu oskarżony stawił się niezwłocznie, a zaznaczyć trzeba, iż nie miał on obowiązku przebywania przy rodzącej non stop, zwłaszcza że tego dnia pod jego opieką było 28 pacjentek. […] W chwili jego wejścia na salę operacyjną główka dziecka była już na wychodzie i nie było innej możliwości, aby zakończyć szybko poród, jak jedynie wspomóc rodzącą poprzez nacisk na dno macicy”.
W kontekście tego orzeczenia chciałem zwrócić uwagę na trzy aspekty tej sprawy. Po pierwsze, prokuratura nie przeanalizowała prawidłowo stanu prawnego, pozwalającego położnej na prowadzenie porodu fizjologicznego. Zarzucanie lekarzowi, że naraził pacjentkę na niebezpieczeństwo, pozostawiając ją pod opieką położnej, było od początku błędne. Niestety z moich doświadczeń wynika, że takie sytuacje się niekiedy zdarzają. Jest to z jednej strony wynik ogromnego obciążenia prokuratury pracą, z drugiej społeczno-medialnej presji związanej z oskarżaniem lekarzy. W tym miejscu trzeba podkreślić, że szczególna rola w tym zakresie przypada biegłym sądowym, którzy często jako praktycy lepiej znają przepisy prawa medycznego (przepisy kompetencyjne) niż prokuratorzy mający sporadycznie do czynienia z tymi zagadnieniami. Po drugie, niezwykle ważne w dokumentacji medycznej jest szczegółowe opisywanie sytuacji położniczej (tutaj istotne było to, że lekarz został wezwany dopiero wtedy, gdy główka była już na wychodzie) i godzin, wraz z minutami, wystąpienia poszczególnych zdarzeń. Po trzecie, w orzecznictwie sądowym zastosowanie przez lekarza zabiegu Kristellera jest różnie oceniane. Część sądów, wraz z Sądem Najwyższym na czele, uznaje zabieg Kristellera za metodę zarzuconą i zakazaną (patrz np. wyroki SN z: 11 marca 2010 r., sygn. akt IV CSK 410/09; 26 listopada 2013 r., sygn. akt III KK 245/13; 4 grudnia 2013 r., sygn. akt II CSK 153/13; wyrok SO Warszawa-Praga z 22 grudnia 2014 r., sygn. akt III C 1315/10). Pewne sądy, w tym sąd rejonowy orzekający w tej sprawie, stoją na stanowisku, że zabieg Kristellera może być w niektórych sytuacjach medycznych traktowany jako metoda ratująca życie i jest jak najbardziej dopuszczalny. Wreszcie niektóre sądy przyjmują, że wykonanie zabiegu Kristellera nie jest zabronione, lecz nie jest też zalecane (patrz np. wyrok SA w Rzeszowie z 11 lutego 2010 r., sygn. akt I ACa 426/09).
Podsumowując, mam wrażenie, że w środowisku medycznym istnieją znaczne rozbieżności co do dopuszczalności stosowania zabiegu Kristellera. Powoduje to, że sądy wyrokujące w konkretnych sprawach, opierające się w tym względzie na opinii biegłych sądowych, często różnie oceniają wykonanie przez lekarza tego zabiegu.
© 2015 Medical Tribune Polska Sp. z o.o.
Komentarz
prof. dr hab. n. med. Przemysław Oszukowski
Klinika Perinatologii i Ginekologii, ICZMP, Łódź
prof. dr hab. n. med. Przemysław Oszukowski
Przedstawiony przez pana mecenasa Tymińskiego przypadek zastosowania zabiegu Kristellera ma dwa wątki: pierwszy to sam zabieg, a drugi to pytanie, kto na sali porodowej odpowiada za przebieg porodu.
Metoda nacisku na macicę podczas porodu jako pomoc w urodzeniu dziecka jest znana od starożytności. Kristeller opisał metodę naciskania na macicę, żeby wzmocnić siłę skurczów macicy. Niezależnie od tego opisu lekarze stosują różne metody nacisku, niemające nic wspólnego z zabiegiem opisanym przez Kristellera. W tym przypadku ucisk dokonany łokciem nie był zabiegiem Kristellera sensu stricto.
Od lat trwa dyskusja, czy zabieg Kristellera jest dopuszczalny do stosowania, czy nie. Niestety jest to dyskusja niemerytoryczna. Szczególnie przeciwnicy odwołują się do własnego doświadczenia, a nie do naukowych opracowań, przedstawiając niedopuszczalność ucisku na macicę jako prawdę w pełni udowodnioną. Głoszone przez lata osądy o szkodliwości zabiegu Kristellera, powielane przez media, są przyjmowane przez lekarzy jako stanowisko udowodnione naukowo. Sam też przez lata przyjmowałem, że jest to zabieg niedopuszczalny, dopóki nie zorientowałem się, że ta szkodliwość to jest pogląd niepoparty żadnymi dowodami. To, że po naciskaniu na macicę doszło w przeszłości do różnych tragedii, jest zupełnie innym zagadnieniem. Każdy zabieg można wykonać dobrze lub źle. Jeżeli się go wykona źle, nieumiejętnie, bez należytego wyczucia, można doprowadzić do tragedii. Nie pokazuje się tysięcy dzieci urodzonych w bardzo dobrym stanie właśnie dzięki uciskowi na macicę w ostatnich minutach porodu. Jeżeli doświadczony położnik, taki który spędził na sali porodowej wiele lat, mówi, że nigdy nie wypchnął noworodka, to najprawdopodobniej mija się z prawdą.
Od wielu lat trwają próby psucia położnictwa. Tak jak nagle zaczęto opowiadać o niedopuszczalności zabiegu Kristellera, bez udokumentowanych badań, tak pojawiają się głosy o niestosowaniu zabiegów kleszczowych czy próżnociągu powołujące się na światowe zwyczaje. Nie ma takich opracowań, a piśmiennictwo światowe jest pełne ocen stosowania kleszczy i próżnociągu. Jeżeli główka płodu jest na wychodzie, a nie ma czynników ryzyka dystocji barkowej czy innej patologii uniemożliwiającej urodzenie drogami natury, dochodzi do zatrzymania porodu i występują objawy zagrożenia płodu, postępowaniem z wyboru jest zabieg kleszczowy, próżnociąg czy wypchnięcie płodu. Żeby te zabiegi prawidłowo wykonać, trzeba lekarzy w nich szkolić. Nie wyobrażam sobie, żeby lekarz mógł pozostać na sali porodowej sam, nie posiadając umiejętności założenia kleszczy czy próżnociągu.
Wraz ze wzrostem częstości stosowania znoszenia bólu okołoporodowego przez znieczulenie zewnątrzoponowe będzie rosła częstość wskazań do użycia kleszczy wyjściowych i próżnociągu. Takie zjawisko jest opisywane w światowym piśmiennictwie, a my jesteśmy częścią tego samego świata. Kleszcze położnicze i próżnociąg teoretycznie służą do tego samego, czyli wydobycia główki płodu w ostatniej fazie porodu czy wytoczenia główki przez odgięcie. Kleszcze położnicze są skuteczniejszym narzędziem, gdyż można nimi również dokonać obrotu główki płodu. Do wykonania zabiegu kleszczowego trzeba mieć odpowiednie umiejętności i doświadczenie ze względu na ryzyko poważniejszych obrażeń niż w przypadku zastosowania próżnociągu. Jeżeli położnik nie ma doświadczenia w zakładaniu kleszczy, powinien umieć założyć próżnociąg. Są jednak sytuacje, gdy tych narzędzi nie ma pod ręką i trzeba dla ratowania życia wypchnąć płód. To również trzeba umieć zrobić. Cięcie cesarskie nie jest panaceum na wszystkie przypadki. Przy główce na wychodzie jest to operacja technicznie trudna, mogąca powodować poważne powikłania u matki, takie jak krwotok spowodowany pęknięciem macicy czy uszkodzenie układu moczowego. Trzeba również pamiętać, że do organizacji cięcia cesarskiego potrzeba kilkudziesięciu minut, a do zabiegu kleszczowego, wykorzystującego próżnociąg czy wypchnięcie, wystarczy kilka minut.
Najgorszym pomysłem, jaki mógłby zostać wprowadzony w życie, jest administracyjne zakazanie wykonywania różnych zabiegów położniczych, stosowanych skutecznie od wielu lat, na podstawie jednostkowych powikłań. Prawidłowego wykonania tych zabiegów należy lekarzy uczyć, a nie zabraniać. Podobnie można by zakazać wykonywania laparoskopii, bo zdarzyło się komuś uszkodzenie aorty zstępującej. Każdy lekarz, który wykonuje zabieg mogący zakończyć się powikłaniami, musi znać i pamiętać o tych powikłaniach oraz umieć wykonać ten zabieg nie teoretycznie, ale praktycznie.
Drugim wątkiem poruszonym przez pana mecenasa jest pytanie, kto jest odpowiedzialny za poród. Przed laty uważano, że na sali porodowej w szpitalu zawsze lekarz. Obecnie po wejściu w życie rozporządzenia ministra zdrowia regulującego postępowanie w porodzie fizjologicznym nie ma lekarza prowadzącego poród, tylko jest osoba prowadząca poród. Może to być lekarz, a może też położna. Problem polega na tym, że poród fizjologiczny, w rozumieniu tego rozporządzenia, to nie jest poród indukowany, jak w tym przypadku. Jeżeli lekarz badał ciężarną/rodzącą i zlecił zastosowanie kroplówki naskurczowej z oksytocyną, stał się osobą prowadzącą poród. Niezależnie czy przebywał na sali porodowej, czy nie. Zlecając konkretne działania, przejął prowadzenie porodu.