BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Anestezjologia
Sedacja trudniejsza od narkozy
Z dr. Pawłem Andruszkiewiczem rozmawiał Ryszard Sterczyński
O odpowiedzialności, negatywnym przykładzie Michaela Jacksona i gonieniu króliczka rozmawiamy z dr. n. med. Pawłem Andruszkiewiczem z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Warszawie
MT: Anestezjolodzy dysponują różnymi formami znieczulenia pacjenta. Co wybierają najczęściej?
Dr Paweł Andruszkiewicz: Mają do wyboru dwie formy znieczulenia. Jedną z nich jest znieczulenie ogólne – narkoza, która sprowadza się do zniesienia stanu świadomości i działania przeciwbólowego. Często może jej towarzyszyć, ale nie musi, zastosowanie środków zwiotczających. Alternatywę dla znieczulenia ogólnego stanowi znieczulenie regionalne, przy którym wyłącza się ból w określonej części ciała. Najpopularniejsze są blokady centralne: podpajęczynówkowa i zewnątrzoponowa. Tę drugą stosuje się powszechnie do analgezji porodu lub plastyki przepuklin, przy wymianie stawu biodrowego i kolanowego. Stosowane są również blokady regionalne splotów nerwowych lub nerwów obwodowych. Pozwala to znieść ból tylko w okolicy, którą mamy operować. To wyłączenie czucia bólu jest dla pacjenta najważniejsze. Nieraz suplementem do znieczulenia regionalnego może być sedacja, która sprowadza się do zniesienia niepokoju pacjenta poddawanego znieczuleniu miejscowemu. W blokadach regionalnych coraz powszechniej stosuje się ultrasonografiię, co pozwala na precyzyjne zdeponowanie leku miejscowo znieczulającego i przyczynia się tym samym do zmniejszenia ryzyka powikłań. Jednak absolutną większość zabiegów wykonuje się nadal w narkozie.
Porozmawiajmy o zasadach
• Na pewno będzie coraz więcej zabiegów wykonywanych w sedacji. To jest nieuchronne, bo ludzie mają inne oczekiwania niż pokolenie naszych rodziców.
• Lekarz musi mieć świadomość, że pacjent ma prawo oczekiwać komfortu podczas procedur diagnostycznych, szczególnie jeśli są one inwazyjne. Ale można je wykonywać w oparciu o analgosedację tylko wówczas, gdy zagwarantowane jest bezpieczeństwo pacjenta.
• Poziom wykształcenia osoby, która wykonuje sedację, musi być potwierdzony certyfikatem.
• Pojawiąją się też coraz doskonalsze leki. Kiedyś znieczulenie sprowadzało się do podawania jednego preparatu, który miał zapewnić zniesienie bólu, świadomości, odruchów obronnych i zwiotczenie. Pierwszy był podtlenek azotu, który stosowany jest już dziesiątki lat, jednak nie okazał się ideałem. Potem pojawiły się eter i chloroform. Później zaczęto od tego odchodzić w kierunku dysocjacji znieczulenia.
• W przyszłości leki staną się coraz bardziej sterowne i będą miały coraz bardziej przewidywalny model farmakokinetyczny i farmakodynamiczny. Nie będą dawały aktywnych metabolitów, zadziałają jedynie przez jakiś czas. Remifentanyl jest przykładem leku nowej generacji. Gdy wyłączamy jego wlew dożylny – przestaje działać. Choć też ma pewne wady. Jednak to zawsze będzie łapanie króliczka. Nigdy go nie złapiemy.
MT: Ale pacjent się jej boi.
P.A.: Pracowałem w wielu krajach i wiem, że różnie się ją ocenia. Są sytuacje, gdzie nie mamy wyboru i musimy zastosować znieczulenie ogólne. Ale są też zabiegi, gdzie możemy wybierać między narkozą lub znieczuleniem regionalnym, np. przy operacji przepukliny lub artroskopii stawu kolanowego. W takich sytuacjach różnie układają się preferencje pacjentów, np. Holendrzy czy Szwajcarzy wolą mieć operację w znieczuleniu miejscowym. Z kolei pacjenci brytyjscy i polscy chcą narkozy, nawet jeśli istnieje alternatywa znieczulenia regionalnego. Na szczęście minęły czasy modelu paternalistycznego w relacjach pacjent-lekarz, gdy ten drugi był decydentem wyboru znieczulenia. Obecnie, kiedy jest to możliwe, dyskutujemy z chorym wybór formy znieczulenia, najlepszej z medycznego punktu widzenia, ale uwzględniającej jego zdanie. Ponieważ to on własnym podpisem wyraża świadomą zgodę na znieczulenie.
MT: Jakie należy wykonać czynności przed sedacją?
P.A.: Należy zebrać wywiad dotyczący historii choroby, znieczulenia, chorób współistniejących i zdecydować, jaka sedacja będzie dla pacjenta najlepsza. Istotne jest także wyjaśnienie mu, na czym będzie polegała procedura i zabiegu, i sedacji. Może się wtedy okazać, że sedacja będzie potrzebna w niewielkim zakresie lub będzie możliwe całkowite zrezygnowanie z jej użycia.
MT: Czy można w takim razie powiedzieć, że analgosedacja jest nowocześniejszą formą znieczulenia?
P.A.: Analgosedacja nie jest alternatywą dla znieczulenia ogólnego, bo są sytuacje, kiedy nic nie zastąpi narkozy. Natomiast kiedy istnieje możliwość wyboru znieczulenia regionalnego, to sam fakt, że pacjent zachowuje świadomość, może nie być dla niego komfortowy. Pacjenci się boją, wolą nie wiedzieć i nie słyszeć, co dzieje się na sali operacyjnej. Częściej reagują w taki sposób mężczyźni. Dla nich okoliczności, w których jakaś część ciała jest niezależna od ich woli, stanowi kolosalny problem. Dopuszczają znieczulenie regionalne, ale proszą, by ich stan świadomości został zakłócony. I tu jest miejsce dla analgosedacji. Druga przestrzeń dla jej zastosowania to rosnąca liczba procedur endoskopii: gastroskopii, kolonoskopii, bronchoskopii oraz niektóre zabiegi wykonywane przez kardiologów, np. echo przezprzełykowe. W tych sytuacjach nie jest konieczne, by pacjent miał pełne znieczulenie. Trzecia przestrzeń to sedacja pacjentów na oddziale intensywnej terapii.
MT: Jakie są przeciwwskazania do analgosedacji?
P.A.: Może będzie to truizmem, ale powiem, że najważniejsze przeciwwskazania wiążą się z niekompetencją osób, które sedację wykonują. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Coraz większą popularnością cieszą się zabiegi endoskopowe i coraz częściej sedacja jest podawana przez osoby, które nie są anestezjologami i nie stykają się na co dzień z lekami stosowanymi w sedacji. Trzeba pamiętać, że podajemy środki, które wpływają depresyjnie na ośrodkowy układ nerwowy. Dobra sedacja to często sprawa trudniejsza, niż prosta narkoza. Jeśli lekarz wykonujący tę procedurę nie jest w stanie przeprowadzić jej do końca właściwie, to niezamierzonym efektem może być wywołanie depresji ośrodka oddechowego, upośledzenie drożności dróg oddechowych i odruchów obronnych. W następstwie dochodzi do hipoksji, czyli niedotlenienia, a w efekcie nawet do zatrzymania krążenia. Endoskopista, zajęty wykonywaniem swojej procedury, nie nadzoruje funkcji życiowych pacjenta. Zdarza się, że osoby, które dokonują sedacji, nie radzą sobie w warunkach, gdy wystąpią powikłania. Skutki takiego postępowania mogą być fatalne. My, anestezjolodzy, uczymy się takie rzeczy rozpoznawać, interpretować, to jest sól naszej specjalizacji. Mamy umiejętności i sprzęt, by w razie powikłania wdrożyć odpowiednie postępowanie. Dla osób, które się tym nie zajmują, nie jest to proste.
MT: Jak w takim razie wykonać bezpieczną sedację?
P.A.: Przede wszystkim musi to robić osoba z kompetencjami, wiedzą o lekach, którymi się posługuje, z odpowiednim sprzętem monitorującym, ratowniczym i z przeszkolonym personelem. Niedawno była u nas prezes Towarzystwa Anestezjologów z Nowej Zelandii. Tam tę pracę wykonują lekarze endoskopiści, ale również pielęgniarki, które przeszły odpowiednie szkolenie zakończone egzaminem potwierdzającym uzyskanie kompetencji. W Polsce nie ma takich szkoleń. I jeżeli ktoś podejmuje się podawania sedacji, musi mieć świadomość potencjalnych zagrożeń zdrowia i życia pacjenta, które mogą wiązać się z tą metodą.
MT: A jaki powinien być bezpieczny poziom i skala sedacji?
P.A.: Mówi się o trzech podstawowych poziomach sedacji: minimalna, umiarkowana i głęboka, jednak granica między nimi jest płynna. Minimalna sedacja to ta, w której pacjentowi znosimy lęk, bo boi się on procedury. W tym przypadku jego interakcja ze środowiskiem nie jest zakłócona, wywołujemy jedynie efekt anksjolityczny, ale świadomość pozostaje. Pacjent rozmawia z nami, wie, gdzie jest, nie ma zakłócenia drożności dróg oddechowych i odruchów obronnych. Z kolei przy umiarkowanej sedacji pacjent wprawdzie odpowiada na bodźce, ale płytko śpi. I wreszcie trzeci poziom – głębokiej sedacji, kiedy pacjent jest uśpiony i nie reaguje na bodźce głosowe, a jedynie na bólowe.
Moim zdaniem bezpieczne prowadzenie sedacji na tym ostatnim poziomie może zapewnić wyłącznie anestezjolog. Głębokość analgosedacji musi być adekwatna do potrzeb wynikających z rodzaju zabiegu, intensywności bodźców bólowych i niepokoju pacjenta. Może się również zmieniać na różnych etapach procedury medycznej. To wszystko oznacza, że powinna być zindywidualizowana.
Dawkowanie leków mogą ułatwiać opracowane skale sedacji. Jedną z częściej stosowanych jest skala Ramseya.
MT: Są zasady, według których można spłycić lub odstawić analgosedację?
P.A.: Jak mówiłem, głębokość sedacji musi być proporcjonalna do aktualnych potrzeb. Spłycenie następuje zwykle przez zmniejszenie dawki leku. Obecnie w sedacji posługujemy się lekami sterownymi, które szybko przestają działać i ułatwiają szybkie budzenie. Dysponujemy też antagonistami niektórych leków, które odwracają działanie środków sedacyjnych