Już w trakcie zabiegu stan chorego ustabilizował się na tyle, że można było go przekazać na OIOK. W światowym piśmiennictwie przyjmuje się, że doraźny sukces dla tej metody wynosi bezpośrednio po zabiegu 90 proc.

– To nieprawdopodobne, jak szybko przy tej metodzie poprawia się stan chorego, który natychmiast… chce wyjść do domu – wspomina dr Roik. – A przecież możemy powiedzieć, że był to zabieg ratujący życie. Bez niego, z racji współistniejących chorób pacjenta, trudno byłoby zakwalifikować go do operacji kardiochirurgicznej. Opóźnienie terapii nawet o kilkadziesiąt minut mogło skończyć się tragicznie – podsumowuje.

Dla lekarza POZ wypływa stąd ważna informacja, że kiedy trafi do niego pacjent z podejrzeniem zatorowości płucnej lub objawami zakrzepicy żylnej połączonymi z dusznością, powinien go wysłać do szpitala. Być może pięciu na 100 takich chorych będzie się kwalifikowało do trombektomii.

Czy po zabiegu skrzepliny znów będą się umiejscawiać w kończynach? – Może do tego dojść – oceniają specjaliści. Pacjent mający tendencję do zakrzepicy musi być leczony lekami przeciwkrzepliwymi: heparynami drobnocząsteczkowymi, antagonistami witaminy K, nowymi doustnymi koagulantami (w warunkach polskich rywaroksaban i dabigatran) – leki te są stosowane przez co najmniej trzy miesiące, a u niektórych nawet przez całe życie. Wiele jednak zależy od oceny indywidualnego ryzyka nawrotu choroby, tego, czy jest to pierwszy epizod, czy kolejny. Istotnym czynnikiem ryzyka może być np. choroba nowotworowa. Taki pacjent powinien być leczony przeciwkrzepliwie do czasu wyleczenia z nowotworu.

Dyżur hemodynamiczny

Przezskórna trombektomia została umieszczona w wytycznych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC) dla leczenia pacjentów z ostrą zatorowością płucną. Ocenia się, że w Polsce mamy grupę 10 proc. pacjentów, którzy wymagają agresywnej terapii trombolitycznej. Mniej więcej połowa z nich nie jest leczona z powodu przeciwwskazań, które dramatycznie zwiększają ryzyko powikłań krwotocznych, np. gdy jest to chory po świeżym urazie komunikacyjnym lub po operacji neurochirurgicznej. Taką osobę z ciężką zatorowością płucną trudno jest agresywnie leczyć farmakologicznie.

W związku z tym u ok. 5 proc. pacjentów z ostrą zatorowością płucną istnieje zapotrzebowanie na przezskórne metody terapii. Ryzyko ciężkiej choroby zakrzepowo-zatorowej rośnie szczególnie u chorych onkologicznie, kobiet palących papierosy, stosujących antykoncepcję oraz osób z przewlekłym zapaleniem trzustki, a także u pacjentów długo leżących.

– Mamy w tej chwili w kraju 140 pracowni „zawałowych". Można wybrać te, które pełnią dyżur hemodynamiczny, i stworzyć podobny do naszego ośrodek. W naszej klinice istnieje możliwość całodobowego skorzystania z tej metody dla chorych z różnych ośrodków województwa mazowieckiego – mówi prof. Pruszczyk. Tym bardziej że metoda może być również stosowana do usuwania skrzeplin z żył obwodowych kończyn dolnych i do udrażniania zakrzepniętych przetok dializacyjnych.

Do góry