Zarządzanie
Matka i dziecko w jednym instytucie
O dotychczasowej działalności i planach na przyszłość Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie z jego dyrektorem dr. n. med. Tomaszem Maciejewskim rozmawia Irena Fober
MT: Rozpoczyna pan drugą kadencję. Czym będzie się różniła od pierwszej?
Dr Tomasz Maciejewski: Czteroletnia kadencja dyrektora instytutu to zbyt krótko, żeby zrealizować wszystkie zaplanowane działania. Nawet jeśli nie przychodzi się z zewnątrz, a tak było w moim przypadku, ponieważ w instytucie pracuję już od 2005 roku, to aby przygotować odpowiednią strategię zmian i skutecznie ją wdrożyć, trzeba najpierw dobrze poznać mechanizm działania instytucji. Moim zdaniem kadencja dyrektora takiej placówki powinna trwać co najmniej sześć lat, dlatego też postanowiłem przystąpić do kolejnego konkursu na to stanowisko.
MT: Jak zmienił się instytut?
T.M.: Przede wszystkim wprowadziliśmy nowe specjalizacje, uruchomiliśmy studium doktoranckie i kilku naszych pracowników uzyskało tytuł profesora. Każdego roku, mimo iż nie jesteśmy uczelnią medyczną, organizujemy ok. 10 kursów zawodowych. Dostaliśmy nawet medal od CMKP, które w ten sposób uhonorowało naszą współpracę. Kolejną ważną zmianą była znaczna modernizacja sprzętu medycznego. Kiedy obejmowałem stanowisko dyrektora IMiD, 70 proc. sprzętu miało powyżej 10 lat, teraz odsetek ten spadł o połowę. Intensywnie realizujemy działalność naukową, aby podczas następnej ewaluacji jednostek naukowych uzyskać kategorię A. W ostatnim czasie zwiększyliśmy liczbę publikacji naukowych IMiD, a te, które się ukazują, otrzymują coraz więcej punktów IF. Największą aktywność naukową wykazuje Zakład Genetyki Medycznej oraz zakłady zdrowia publicznego, czyli Zakład Promocji Zdrowia Dzieci i Młodzieży oraz Zakład Żywienia.
MT: W marcu instytut zaprezentował kolejny raport na temat zachowań zdrowotnych nastolatków. Czego dowiadujemy się o naszych dzieciach?
T.M.: HBSC (Health Behaviour in School-aged Children) jest badaniem prowadzonym w 42 krajach na świecie. Pracę polskiego zespołu, który w dużej mierze stanowią pracownicy IMiD, koordynuje prof. Joanna Mazur. Eksperci z instytutu są też współtwórcami raportu międzynarodowego. Ostatnia edycja raportu rysuje dość pesymistyczny obraz zdrowia i zachowań prozdrowotnych polskiej młodzieży na tle nastolatków z innych krajów. W poprzednich edycjach badania polskie 11-, 13- i 15-latki (ta grupa wiekowa badana jest w ramach HBSC) plasowała się mniej więcej w połowie stawki, dane zebrane w roku szkolnym 2013/2014 pokazują, że w większości badanych obszarów spadliśmy w rankingach na ostatnie miejsca. Pozytywne okazują się natomiast dane dotyczące otyłości, gdyż wypadamy dość dobrze w porównaniu z danymi sprzed czterech lat, zwłaszcza w kwestii spożycia owoców, aktywności fizycznej czy tempa przyrostu masy ciała. Niestety, inne kraje poczyniły znacznie większe postępy niż Polska.
Bardzo niepokojące dane z tegorocznego raportu dotyczą zachowań ryzykownych polskich 15-letnich dziewcząt, które w kwestii wczesnej inicjacji seksualnej, spożycia alkoholu czy środków odurzających w negatywnym sensie zaczynają doganiać swoje rówieśniczki z krajów zachodnich. Odwrócenie tych tendencji powinno stać się dla nas jednym z głównych zadań z zakresu profilaktyki zdrowotnej. Jedynym skutecznym rozwiązaniem wydaje się stworzenie systemowego programu interwencji, nad którego kształtem już pracują eksperci instytutu.
IMiD jest również koordynatorem badania WHO Childhood Obesity Surveillance Initiative (COSI), w którym Polska uczestniczy po raz pierwszy. Badanie obejmie 2800 ośmiolatków. Ponadto wykonujemy ekspertyzy na temat opieki okołoporodowej i medycyny szkolnej. Nasi specjaliści aktywnie uczestniczyli w tworzeniu Narodowego Programu Zdrowia, czego konsekwencją jest ich udział w powołanej w tym roku międzyresortowej Radzie ds. Zdrowia Publicznego.
MT: A jak wyglądają finanse instytutu?
T.M.: Nadal toczy się postępowanie sądowe przeciwko NFZ o zapłatę 7 mln zł z tytułu nadwykonań. Gdybyśmy otrzymali te pieniądze, sytuacja finansowa IMiD byłaby znacznie lepsza. Niezależnie od tego jest ona stabilna. Bilanse roczne wykazują albo niewielką stratę, albo niewielki zysk. Finanse wspomagamy komercyjnymi usługami medycznymi i przychodami z tytułu ocen produktów dla kobiet i dzieci. W 2014 roku utworzyliśmy Fundację IMiD, która pozyskuje fundusze na realizację projektów naukowych, zakup sprzętu medycznego oraz modernizację powierzchni i organizację wydarzeń o charakterze profilaktycznym.
MT: Jak instytut korzysta z dotacji unijnych?
T.M.: Instytut aktywnie sięga po środku unijne. Z przyznanych dotacji w ostatnim czasie udało nam się m.in. wdrożyć system informatyczny do obiegu dokumentów w administracyjnej części instytutu, call center, czyli system elektronicznej rejestracji pacjentów. Jednym z ostatnich sukcesów jest wniosek na grant o wartości 7 mln zł na wprowadzenie elektronicznej dokumentacji medycznej i elektronicznego obiegu dokumentów z pełnym dostępem do umawiania się do lekarza. Uzyskał on najwyższą możliwą liczbę punktów do zdobycia i tym samym uplasowaliśmy się na pierwszym miejscu spośród ponad 70 pozostałych projektów. Chcemy też uruchomić coś w rodzaju telefonu 112, który w sytuacji różnego typu awarii w instytucie pozwoli pracownikom pod jednym numerem telefonu uzyskać od razu pomoc.
MT: Specjalnością instytutu są badania przesiewowe noworodków.
T.M.: Badanie metodą tandemowej spektrometrii mas prowadzone jest w kierunku kilkunastu wrodzonych rzadkich wad metabolizmu, mukowiscydozy oraz – od zeszłego roku – wrodzonego przerostu kory nadnerczy. Dzisiaj zasięg tych badań obejmuje 100 proc. noworodków w Polsce. Ponadto w ramach unijnego programu INTERREG IV A „Pomerania regionem modelowym ds. współpracy regionalnej w zakresie badań przesiewowych noworodków” uczyliśmy niemieckich lekarzy wdrażania badań przesiewowych. Niebawem też uruchomimy na terenie Szpitala Dziecięcego w Dziekanowie Leśnym najnowocześniejszą w tej części Europy Środkowo-Wschodniej klinikę mukowiscydozy. Ponieważ IMiD stworzył i koordynuje ogólnopolski program badań przesiewowych, pracujemy teraz nad dostosowaniem profilu naszej kliniki pediatrii do pełniejszej obsługi pacjentów z obszaru chorób rzadkich, w tym zwłaszcza chorób metabolicznych. Chcemy zgrupować tematykę naszych zakładów wokół kilku zagadnień, a mianowicie wrodzonych wad i deformacji, a także onkologii i zdrowia publicznego. Jesteśmy w trakcie przygotowywania projektu partnerstwa publiczno-prywatnego, dzięki któremu mamy nadzieję pozyskać pieniądze na stworzenie centrum diagnostyki molekularnej, obrazowej i metabolicznej. Powodem, dla którego chcemy rozbudowywać bazę laboratoryjno-naukową, jest również to, że nawiązujemy współpracę w zakresie badań przesiewowych z Rosją, krajami nadbałtyckimi i Iranem.
MT: Czy nie obawia się pan, że w obecnej sytuacji może pojawić się tendencja do ograniczenia wykrywania wad genetycznych w badaniach prenatalnych?
T.M.: Nawet w krajach, w których nie jest możliwe zakończenie ciąży z powodu wad płodu, bardzo intensywnie rozwijają się nieinwazyjne badania prenatalne, ponieważ zmniejszają ryzyko utraty ciąży i pozwalają zarówno rodzicom, jak i nam, ochronie zdrowia, przygotować się na przyjście na świat dziecka chorego, które może wymagać pilnej operacji. Wdrożyliśmy wiele nowych technologii w zakresie badań molekularnych, m.in. badań mikromacierzami, które w istotny sposób skracają czas badań prenatalnych oraz mogą wykrywać pewnego typu schorzenia, których do tej pory nie byliśmy w stanie w ogóle zdiagnozować, ponieważ technologia molekularna na to nie pozwalała. Wspólnie z genetykami z Baylor College of Medicine w Houston realizujemy granty np. z zakresu chorób rozwoju ośrodkowego układu nerwowego. Okazuje się, że pewne związane ze znaczną niepełnosprawnością fizyczną lub umysłową schorzenia, które do tej pory wiązaliśmy z infekcjami lub innymi czynnikami zewnętrznymi podczas ciąży czy porodu, są w istocie wadą genetyczną. W USA przy wstępnym podejrzeniu pewnych chorób nie wykonuje się już drogich badań obrazowych, nie naraża się dziecka na serię przykrych, inwazyjnych procedur medycznych, lecz robi się badanie molekularne. Wystarczy „wrzucić” w maszynę kroplę krwi lub wymaz z policzka, aby dowiedzieć się, że dziecko ma taki czy inny defekt genetyczny.
MT: Polscy mali pacjenci też będą mieli dostęp do takich badań?
T.M.: Oczywiście, część badań wykonywanych jest właśnie we współpracy z Baylor College w Houston, mamy też umowy o współpracę ze szpitalami uniwersyteckimi w Europie, m.in. z Katolickim Uniwersytetem w Leuven. Będziemy wdrażać nowe technologie. Prowadzimy na przykład badanie kliniczne terapii padaczek lekoopornych komórkami macierzystymi. Do kanału kręgowego podaje się komórki macierzyste pobrane z tkanki tłuszczowej pacjenta. Pierwsze wyniki są bardzo obiecujące.