Szpital nie prowadzi specjalnych szkoleń dla lekarzy w tym zakresie, ale każdy z pracujących na szpitalnym oddziale ratunkowym jest zapoznawany z powyższą procedurą i wyczulany na możliwość spotkania się z takim dzieckiem. Natomiast w ramach działalności dydaktycznej (jest to szpital uniwersytecki) prowadzone są seminaria dla studentów kierunku lekarskiego, podczas których omawiany jest problem dziecka maltretowanego.

Według polityków, sytuację poprawić ma tzw. ustawa Kamilka, czyli procedowana w parlamencie nowelizacja Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Placówki ochrony zdrowia będą musiały m.in. wyznaczyć osoby odpowiedzialne za składanie zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, zawiadamianie sądu opiekuńczego oraz wszczynanie procedury Niebieskich Kart. Poważne i śmiertelne przypadki krzywdzenia dzieci będą analizowane przez podległych resortowi zdrowia ekspertów – czy ktoś nie zaniechał obowiązku zgłoszenia przemocy, gdzie w systemie są luki i jakie stąd płyną wnioski na przyszłość.

Ustawa została przyjęta przez Sejm 13 lipca, ale proces legislacyjny jeszcze się nie zakończył, więc jej los nie jest przesądzony.

Nie wyciągnęliśmy wniosków?

Czy polskie szpitale będą chciały zainspirować się praktykami, które sprawdzają się w katowickim Centrum Urazowym? Czy wprowadzony zostanie model zbliżony do brytyjskiego? A może fala wzburzenia opadnie równie szybko, jak pojawiła się po śmierci Kamilka?

W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka po śmierci chłopca po początkowym wzroście liczba pacjentów z podejrzeniem tzw. urazów nieprzypadkowych (w większości były to fałszywe alarmy) wróciła do punktu wyjścia.

Co roku, według Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, w Polsce we własnych domach ginie 30-40 dzieci. Jeśli zapał do zmian osłabnie, pojawią się kolejne tragedie i pytania o to, jak to możliwe, że nie wyciągnęliśmy wniosków i jak to się stało, że system znów zawiódł.

Zdjęcia: archiwum prywatne, FatCamera/iStock/Getty Images Plus/Getty Images, Chameleonseye/iStock/Getty Images Plus/Getty Images, Nicoletaionescu/iStock/Getty Images Plus/Getty Images

Do góry