BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Są też charakterystyczne oparzenia przypominające skarpetki lub rękawiczki. Wynikają z zanurzenia stóp lub rąk dziecka w gorącej wodzie, żeby je ukarać. Podobnie oparzenia pośladków lub krocza − wynikają z zanurzania dziecka w gorącej wodzie, np. jako kara za moczenie nocne albo za sikanie w majtki.
Koordynator w każdym szpitalu
By się przekonać, jak z podobnymi problemami radzą sobie inne kraje, warto spojrzeć na przykład Wielkiej Brytanii.
Lek. Justyna Hustler jest okulistką pracującą w Wielkiej Brytanii od ponad 10 lat. Kiedy podpisywała swoją pierwszą umowę o pracę, otrzymała listę kursów, które musi zaliczyć obowiązkowo, zanim rozpocznie praktykę. Jednym z nich była tzw. ochrona dzieci i osób dorosłych wymagających szczególnego traktowania (safeguarding children and vulnerable adults). − To coś, o czym nigdy nie słyszałam w Polsce, a co otworzyło mi oczy na ludzką krzywdę. Jako człowiek dorastający w zdrowym środowisku nie wyobrażałam sobie, jakiego rodzaju problemy mogą mieć inni. Ciężko byłoby mi wychwycić coś, o czym nigdy bym nie pomyślała, jak np. przypalanie dziecka papierosem lub polewanie wrzątkiem – mówi lekarka.
Po czym pokazuje anglojęzyczne materiały szkoleniowe, z których wiele mogłoby posłużyć do stworzenia polskich wersji. − Tutaj każdy, kto pracuje w żłobku, przedszkolu, szkole, ochronie zdrowia, opiece społecznej albo policji przechodzi regularnie takie szkolenia. Nie wystarczy raz. Powstają nowe niebezpieczeństwa, związane z internetem itd., wiedzę trzeba poszerzać, odświeżać. W placówkach są plakaty informacyjne o tym, na co zwracać uwagę, do kogo się zwrócić o pomoc – mówi dr Hustler.
Czego jej zdaniem brakuje w Polsce? – Edukacji, schematów postępowania, jasnych ścieżek, kiedy i gdzie sprawę pokierować dalej. Nie ma też koordynatora do safeguardingu (ochrony), choć w Wielkiej Brytanii jest w każdym szpitalu – wymienia jednym tchem dr Hustler.
− Potrzebna jest pomoc systemowa. IIe jeszcze musimy na nią czekać? – pyta retorycznie lekarka.
Jako okulistka wykonuje badanie dna oka u noworodków i niemowląt, które jest obowiązkowym elementem oceny pacjenta w przypadku podejrzenia tzw. non accidental injury (urazu nieprzypadkowego). Tzw. shaken baby syndrome − zespół dziecka potrząsanego − manifestuje się krwotokami siatkówki, które widać w badaniu okulistycznym, nawet jeśli brak innych oznak przemocy na ciele. − To są zawsze bardzo stresujące i nieprzyjemne sytuacje. Na szczęście często jednak wykluczamy takie przyczyny urazu lub zmiany – mówi.
W Wielkiej Brytanii reakcja na każde podejrzenie przemocy wobec dziecka jest bardzo szybka. − Wychodzi się tu z założenia, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Taki pacjent z automatu zostaje przyjęty na oddział i nie można go wypisać, aż odpowiednie badania i służby potwierdzą, że może bezpiecznie wrócić do domu – mówi lekarka.
− To nie jest system kuloodporny – dodaje Justyna Hustler. − Zdarzają się niestety pojedyncze przypadki, gdy dziecka nie dało się uratować, ale przynajmniej istnieje siatka postępowań i organów wyszkolonych do takich sytuacji.
Jej marzeniem jest zobaczyć podobnie działający system w Polsce.
Pierwsze jaskółki w Polsce
Dr Piotr Hartmann, który w czerwcu został wybrany do zarządu Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego (PTP), planuje podjąć wyzwanie również w ramach towarzystwa. – Mamy prawie 5 tys. członków zrzeszonych w 23 oddziałach regionalnych. To duży potencjał − przekonuje. Wśród propozycji do rozważenia jest uruchomienie dla lekarzy możliwości kontaktu z poradnictwem, co robić w konkretnej sytuacji.
Jego zdaniem konieczna jest także aktualizacja algorytmów postępowania wypracowanych wraz z Niebieską Linią. − Będę zabiegał o to, aby PTP zaproponowało wzór algorytmów i procedur dla szpitali oraz poradni. Uzupełnieniem byłyby webinaria poświęcone konkretnym aspektom przeciwdziałania przemocy domowej – mówi dr Hartmann.
Temat przemocy powinien też być bardziej obecny podczas organizowanych konferencji. Nacisk należy położyć na prewencję, dziś całkowicie pomijaną. – Są sytuacje z pogranicza przemocy, gdy nie ma jeszcze powodów do uruchamiania Niebieskiej Karty, lecz sygnały wskazują na podwyższone ryzyko jej wystąpienia. Działania profilaktyczne mogłyby zatrzymać eskalację przemocy – wyjaśnia dr Hartmann.
To, że warto oddolnie wyjść z inicjatywą i zaangażować samorząd lekarski, pokazały członkinie zespołu matek lekarek Okręgowej Izby Lekarskiej (OIL) w Warszawie. Kobiety zorganizowały szkolenie na temat przeciwdziałania przemocy w stosunku do dzieci. – To było kilka godzin, podczas których mogłyśmy rozwiać wszelkie wątpliwości, m.in. prawne – mówi uczestnicząca w nim dr Kłosińska.
Niebieski Miś dla szpitali
Dobre praktyki do naśladowania przez inne szpitale płyną także z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka.
W szpitalu opracowano formularz zgłoszenia zaniedbania/maltretowania, tzw. Niebieski Miś. Lekarz podejrzewający zaniedbanie lub nadużycie bądź przemoc fizyczną, seksualną albo psychiczną wypełnia formularz, opisując, jakie były okoliczności zdarzenia oraz jakie objawy występujące u dziecka wzbudziły w nim podejrzenie. Formularz ten trafia do działu prawnego szpitala. Na tej podstawie szpital zawiadamia odpowiednie instytucje, takie jak pomoc społeczna, policja lub prokuratura.