ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Od redakcji
Wstęp
prof. Waldemar Banasiak, Redaktor Naczelny
Szanowni Państwo,
kilka tygodni temu do mojego szpitala przywieziony został przez zespół pogotowia ratunkowego pacjent z niecharakterystycznymi objawami. W chwili przyjęcia doszło u niego do nagłego zatrzymania krążenia i mimo podjętej reanimacji po godzinie stwierdzono zgon. Po zapoznaniu się z tymi okolicznościami na porannej odprawie nie miałem wątpliwości, że powinna odbyć się autopsja w celu wyjaśnienia przyczyny zgonu. Niestety, gdy na spotkaniu z bliskimi zmarłego poprosiłem ich o zgodę na wykonanie sekcji, spotkałem się z kategoryczną odmową. W ostatnich latach ten scenariusz powtarza się stosunkowo często. Zastanawiałem się wielokrotnie, co powoduje, że bliscy zmarłego nie chcą znać prawdy o przyczynie jego zgonu? Mam świadomość, że pierwszą reakcją na wiadomość o śmierci bliskiej osoby jest rozpacz, która może być wyrażana w różny sposób, ale wiem także, iż po tym okresie mogą pojawić się pytania, czy można było temu zapobiec. Dlatego przekonuję członków rodziny zmarłego, że warto wykonać sekcję. Nalegam na to szczególnie, jeżeli na podstawie zebranego wywiadu i dokumentacji lekarskiej nie jestem w stanie uzyskać informacji, które przekonałyby mnie o odstąpieniu od autopsji. Inaczej w swoim sumieniu rozliczam fakt odstąpienia od sekcji, jeżeli pacjent chorował na przewlekłe choroby i obciążony był wieloma istotnymi czynnikami ryzyka, a inaczej, jeżeli nagły zgon był pierwszą i niestety ostatnią manifestacją poważnej choroby. Przez kilkanaście lat kierowania dużym zespołem lekarskim zawsze starałem się bardzo poważnie podchodzić do kwestii wszystkich zgonów w naszym ośrodku. Każdorazowo w grupie wszystkich lekarzy krytycznie analizujemy okoliczności zgonu, zwłaszcza gdy był on niespodziewany. Jeżeli dochodzi do autopsji, zawsze uczestniczy w niej lekarz, który był osobiście zaangażowany w ratowanie zmarłego. Po sekcji podsumowujemy, czy możliwe było zminimalizowanie ryzyka zgonu i co zostało w tym celu zrobione. Oczywiście dokonuję takiej analizy z dużą rezerwą, nie obwiniając lekarza, który był na dyżurze i ratował pacjenta. Zawsze pamiętam starą maksymę lekarską, która mówi, że najmądrzejszym lekarzem jest ten, kto ostatni ma do czynienia ze wszystkimi danymi dotyczącymi pacjenta. Omawianie okoliczności zgonu traktuję jako naukę. Wierzę, że jeżeli stwierdzimy błędy w postępowaniu, zapamiętamy ten przypadek i nie popełnimy takiego błędu w przyszłości. Właśnie z krytycznej i obiektywnej analizy naszych błędów bierze się siła napędzająca postęp w medycynie.
Przeglądając literaturę fachową, dowiedziałem się, że w ciągu ostatnich 30 lat częstość wykonywania autopsji drastycznie zmniejszyła się. Obecnie przeprowadza się je w tylko w 10% przypadków zgonu Co ciekawe, mimo nowoczesnych technik obrazowania oraz osiągnięć w diagnostyce laboratoryjnej nadal ok. 30-40% rozpoznań przyczyn zgonów jest błędnych! W tym kontekście interesujące jest doniesienie lekarzy z Hamburga, opisane w ostatnim numerze „Annals of Internal Medicine”, dotyczące porównania autopsji wirtualnej z tradycyjną. Wirtualna autopsja wykonywana była z wykorzystaniem tomografii komputerowej. Okazało się, że dzięki tej metodzie w 88% przypadków potwierdzono przyczynę zgonu, a stosując klasyczną autopsję, w 93% przypadków. Oczywiście rutynowe stosowanie wirtualnej autopsji nadal budzi wątpliwości. Mam jednak świadomość, że w przyszłości dzięki tej metodzie, w większym stopniu akceptowanej społecznie, będzie można weryfikować słuszność postępowania klinicznego, co przyczyni się do postępu w medycynie.
Na koniec chciałbym podzielić się z Czytelnikami doświadczeniem, które głęboko zapadło mi w pamięć. Gdy byłem stażystą w Łodzi, w trakcie dyżuru w pogotowiu ratunkowym na Bałutach zostałem wezwany do pacjentki zgłaszającej kłucie w klatce piersiowej. Zebrany wywiad był negatywny, nie stwierdziłem też odchyleń w trakcie badania, uspokojony wróciłem więc do stacji pogotowia. Wczesnym rankiem zostałem wezwany przez lekarza dyżurnego miasta Łodzi, który poinformował mnie, że doszło do zgonu pacjentki. Ku mojemu zdziwieniu przedstawiona mi została bardzo bogata dokumentacja medyczna zmarłej. Byłem wstrząśnięty tym faktem, bowiem podczas wizyty pacjentka i jej mąż nie przedstawili mi całej prawdy. Zadawałem sobie pytanie, dlaczego tak postąpili. Doświadczona lekarka, która była po rozmowie z mężem zmarłej, poinformowała mnie, że przyczyna była prozaiczna – pacjentka oczekiwała w przeddzień Zaduszek przyjazdu dzieci i obawiała się, że jeżeli przedstawi mi całą prawdę o stanie zdrowia, zdecyduję się na zabranie jej do szpitala. Widząc moje przygnębienie, lekarka wypowiedziała słowa, które pamiętam do dzisiaj: każdy lekarz ma swój cmentarz, jeden większy, drugi mniejszy, a wszystko zależy od naszej rzetelności i odpowiedzialności, o które przez całe lekarskie życie musimy dbać, aby móc każdego dnia spokojnie zasypiać.