Słowo wstępne

Wstęp

prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski, Redaktor Naczelny

Szanowni Państwo,

podczas pracy zawodowej spoczywa na nas obowiązek ciągłego samokształcenia się. Część z nas jest już po etapie „wymuszonego” kształcenia się związanego ze zdobywaniem specjalizacji. Część kolegów właśnie przygotowuje się do egzaminu specjalizacyjnego. Od pewnego czasu obowiązuje ustawa o nowym, modułowym sposobie zdobywania specjalizacji, lecz nadal nie ustalono szczegółów tej metody. Może poznamy je w najbliższym czasie. W chorobach wewnętrznych będzie obowiązywał moduł podstawowy trwający 3 lata, a następnie moduł zawężony, np. kardiologia czy nefrologia, trwający 2-3 lata. Nie planuje się egzaminu po module podstawowym, ponieważ przypominałoby to powrót do pierwszego stopnia specjalizacji z chorób wewnętrznych. Egzamin będzie się więc zdawać po drugim module. Osoba robiąca specjalizację z chorób wewnętrznych i kardiologii będzie zatem zdawać inny egzamin niż lekarz zdobywający specjalizację z chorób wewnętrznych i nefrologii. Czas pokaże, jak będzie to funkcjonowało w praktyce. Ciągle zastanawia mnie zdobywanie specjalizacji z chorób wewnętrznych. Do egzaminu przystępują osoby pracujące w różnych miejscach. Jedni pracują na oddziałach chorób wewnętrznych, a drudzy na oddziałach o węższych profilach. Praktyczne przygotowanie poszczególnych osób nie jest więc takie samo, mimo że teoretycznie powinny one opanować taki sam zakres materiału. W komisjach z reguły zasiadają profesorowie pracujący w klinikach o zawężonym profilu, którzy zadają pytania właśnie z zakresu swojej dziedziny. Uważam, że bardziej fair byłoby, gdyby jednak unikali oni egzaminowania ze swojej specjalizacji. Zajmowanie się jedną wąską dziedziną interny może spowodować utratę dystansu do wiedzy z tego zakresu oraz perspektywicznego spojrzenia na całą internę.

Biorąc pod uwagę szeroki zakres wiedzy medycznej dotyczącej chorób wewnętrznych, uważam, że podczas egzaminu specjalizacyjnego egzaminator powinien zadawać pytania z innej dziedziny niż ta, którą zajmuje się na co dzień. Egzamin specjalizacyjny stałby się przez to bardziej egzaminem z chorób wewnętrznych.

Inne problemy dotyczą egzaminu testowego. Aby go zdać, należy nauczyć się najdrobniejszych szczegółów z obowiązującego podręcznika. Osoba układająca pytania zwykle otwiera taki podręcznik i wymyśla pytanie testowe, patrząc na jego strony. Szczegóły zawarte w pytaniu pamięta ona tak długo, jak patrzy na stronę podręcznika, i zwykle zapomina o nich po zamknięciu książki, bo ile detali może zapamiętać ludzki umysł? Od zdającego egzamin wymaga się jednak, żeby wszystkie te szczegóły dokładnie pamiętał, przynajmniej w dniu egzaminu. Oczywiście po kilku tygodniach większość z nich zostanie zapomniana. Obowiązujący podręcznik staje się więc swego rodzaju kodem między układającymi pytania egzaminacyjne a zdającymi egzamin specjalizacyjny. Mam tutaj poważne wątpliwości, czy wiedza i umiejętności potrzebne w codziennej praktyce lekarskiej powinny się opierać właśnie na takim kodzie.

Warto się zastanowić, czy nie skorzystać z nowszych, wykorzystywanych już od dłuższego czasu w innych krajach osiągnięć w metodyce szkolenia i oceny lekarzy podczas zdobywania specjalizacji z chorób wewnętrznych.

Wspierając Państwa proces ciągłego samokształcenia się, zapraszam do zapoznania się z ciekawymi artykułami w bieżącym numerze „Medycyny po Dyplomie”.

Do góry