Słowo wstępne

Wstęp

prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski, Redaktor Naczelny

Szanowni Państwo,

kilka lat temu jeden ze studentów kierunku lekarskiego zadał mi pytanie, czy powinien już na studiach zacząć przyjmować statynę, ponieważ obawia się w przyszłości zawału mięśnia sercowego i chciałby temu zapobiec. Pytanie to zmusiło mnie wtedy do głębszej refleksji. Czasami znajomi po przeczytaniu jakiegoś artykułu w gazecie również zadają mi pytania, czemu nikt do tej pory nie przepisał im leków obniżających stężenie cholesterolu we krwi. Wszystkie środki masowego przekazu dostarczają nam każdego dnia ogromną ilość informacji na temat cholesterolu, zarówno tego „złego”, jak i tego „dobrego”. Pojawili się nawet swego czasu zwolennicy „polypill”, czyli tabletki zawierającej kilka składników, w tym statynę, którą każdy powinien przyjmować, aby uniknąć w przyszłości zawału mięśnia sercowego. Słyszałem również głosy w dyskusji na jakimś spotkaniu naukowym, że statynę powinno się dodawać do wody pitnej. Na podstawie tych wymienionych powyżej przykładów wydawać by się mogło, że bez statyny wszyscy jesteśmy śmiertelnie zagrożeni chorobami sercowo-naczyniowymi wynikającymi z miażdżycy. Czy naprawdę tak jest i czy są na to niepodważalne dowody?

W obecnym numerze „Medycyny po Dyplomie” zamieszczono bardzo ciekawy artykuł dotyczący stosowania statyn w prewencji pierwotnej. Podsumowuje on doświadczenie wynikające z dotychczas opublikowanych badań. Wynika z niego, że w prewencji pierwotnej, czyli u osób, które do tej pory nie zachorowały na żadną chorobę sercowo-naczyniową wynikającą z miażdżycy, największe korzyści ze stosowania statyny odnoszą pacjenci z grupy bardzo dużego i dużego ryzyka. Działanie statyny w prewencji pierwotnej u osób z małym ryzykiem jest mniej oczywiste. Uważam, że na tej podstawie należy podchodzić bardzo rozsądnie do rozpoczynania leczenia statyną w prewencji pierwotnej. Po pierwsze, stosowanie statyny wiąże się z pewnym ryzykiem działań niepożądanych. Po drugie, przyjmowanie statyny ma sens, jeżeli będziemy kontynuować je do końca życia, czyli w niektórych przypadkach nawet przez kilkadziesiąt lat. Nie bez znaczenia jest też koszt leku stosowanego przewlekle, zarówno dla samego chorego, jak i dla całego systemu opieki zdrowotnej. Należy więc w każdym przypadku rozważyć bilans potencjalnych korzyści i strat przy włączeniu statyny w prewencji pierwotnej.

W niektórych przypadkach może nawet pojawić się pokusa zastosowania statyny, jako leku uspokajającego, u chorego znacznie obawiającego się zawału mięśnia sercowego mimo niskiego ryzyka jego wystąpienia. Uważam, że w takim przypadku należy przede wszystkim zalecić choremu zmianę stylu życia polegającą na zwiększeniu aktywności fizycznej, utrzymaniu prawidłowej masy ciała, stosowaniu zdrowej diety i odstawieniu palenia u palaczy. Pieniądze zaoszczędzone w ten sposób na zakupie statyny radziłbym w takich przypadkach wydać na zakup zdrowszej żywności.

Zapraszam Państwa do zapoznania się z artykułem dotyczącym stosowania statyn w prewencji pierwotnej oraz innymi ciekawymi pracami publikowanymi w bieżącym numerze „Medycyny po Dyplomie”.

Do góry