Słowo wstępne
Słowo wstępne
prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski, Redaktor Naczelny
Szanowni Państwo, dawno temu, podczas jednego z moich staży do specjalizacji z chorób wewnętrznych, mój starszy i bardziej doświadczony kolega, którego bardzo mile wspominam, powiedział, że na każdym oddziale zabiegowym powinien być zatrudniony na pół etatu specjalista chorób wewnętrznych. Od tego czasu często rozważam to zagadnienie. Gdy rozmawiam na ten temat zarówno z kolegami chirurgami, jak i internistami napotykam różne opinie. Interniści mówią, że jeśli tak się stanie, to chirurdzy zrzucą wszystko na zatrudnionego na ich oddziale internistę. Chirurdzy zaś twierdzą zwykle, że to dobry pomysł. Zadaję sobie więc pytanie, czy takie rozwiązanie byłoby dobre dla chorego? Coraz więcej chorych poddawanych zabiegom operacyjnym to osoby starsze, z wieloma przewlekłymi chorobami, wymagające ciągłego stosowania wielu leków. Osoby te mają również mniejszą zdolność skompensowania błędów popełnianych w leczeniu zaburzeń gospodarki wodno-elektrolitowej, chociażby z powodu niewydolności krążenia czy upośledzonej czynności wydalniczej nerek. Mam wrażenie, że same konsultacje internistyczne na oddziale zabiegowym nie są wystarczające. Zalecenia pisemne konsultującego internisty powinny zostać przepisane przez chirurga do zleceń dla pielęgniarek. Zbyt często nie odbywa się to tak, jak należy. Oczywiście można pacjenta po operacji przenieść na oddział internistyczny, lecz to zrodzi konieczność korzystania z konsultacji chirurgicznych.
W dokumentacji medycznej na oddziale chirurgii często brakuje wzmianki o chorobach internistycznych u operowanego chorego, natomiast zalecenia dotyczące dotychczasowego stosowania leków albo w ogóle nie są wydawane, albo wydaje się je błędnie, mówiąc np.: „Niech pan bierze wszystkie leki jak dotychczas” lub „Niech pan odstawi wszystkie leki”. Jeden z chorych na cukrzycę typu 1 opowiadał mi kiedyś, że przed planowanym zabiegiem operacyjnym przyszła do niego pielęgniarka i kazała mu odstawić pompę insulinową. Jedynie doświadczenie tego chorego uchroniło go przed rozwinięciem w krótkim czasie kwasicy ketonowej.
Istotnym problemem jest również wyrównywanie zaburzeń gospodarki wodno-elektrolitowej na oddziałach zabiegowych. Najczęstszym błędem jest stosowanie przez kilka dni nawodnienia u chorego z cukrzycą jedynie za pomocą płynów zawierających elektrolity, takich jak 0,9% sól fizjologiczna czy płyn wieloelektrolitowy. Unikając w ten sposób podawania płynów bezelektrolitowych, czyli 5% roztworu glukozy z dodatkiem insuliny, doprowadza się zwykle do wystąpienia jatrogennej hipernatremii.
Biorąc pod uwagę powyższe rozważania i opisane przykłady, podtrzymuję tezę, że każdy z oddziałów chirurgicznych powinien zatrudniać co najmniej na pół etatu specjalistę chorób wewnętrznych. Jestem pewien, że zmniejszy to liczbę przypadków niepomyślnego zakończenia hospitalizacji mimo udanego zabiegu operacyjnego.