Być lekarzem

Język jako odzwierciedlenie sposobu oswajania choroby i cierpienia przez pacjenta i lekarza

dr n. hum. Małgorzata Majewska

Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ, Kraków

Medycyna po Dyplomie 2009; 18/3: 126-131

Dział koordynowany przez prof. dr. hab. med. Tomasza Pasierskiego

W skró­cie

Ce­lem ar­ty­ku­łu jest ana­li­za re­la­cji pa­cjent­-le­karz w kon­tek­ście teo­rii ko­mu­ni­ka­cji, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem aspek­tu ję­zy­ko­we­go. Roz­wa­ża­nia ogra­ni­czam do sy­tu­acji zwią­za­nych z cho­ro­ba­mi o złym ro­ko­wa­niu. Przed­mio­tem mo­je­go za­in­te­re­so­wa­nia bę­dą za­cho­wa­nia lu­dzi znaj­du­ją­cych się w sy­tu­acjach gra­nicz­nych i spo­so­by oswa­ja­nia tych sy­tu­acji. Jest to za­gad­nie­nie szcze­gól­nie ak­tu­al­ne ze wzglę­du na ob­ser­wo­wa­ną obec­nie ten­den­cję spo­łecz­ną do uni­ka­nia te­ma­tu cier­pie­nia i śmier­ci. Omó­wię ko­mu­ni­ka­cyj­ne aspek­ty re­la­cji le­karz­-pa­cjent, spo­so­by oswa­ja­nia no­we­go do­świad­cze­nia przez pa­cjen­ta i ję­zy­ko­we wskaź­ni­ki usto­sun­ko­wa­nia się pa­cjen­ta do swo­jej cho­ro­by, do le­ka­rza i per­so­ne­lu me­dycz­ne­go. Pra­ca ta jest czę­ścią sze­ro­ko za­kro­jo­nych ba­dań, zaś wszyst­kie cy­to­wa­ne wy­po­wie­dzi po­cho­dzą z wywiadów z lekarzami, chorymi i i ich ro­dzi­na­mi.

„Ce­lem jest po­zna­nie cho­re­go czło­wie­ka. Cel mie­ści się w nie­skoń­czo­no­ści,  nie mo­że być więc ozna­czo­nej dro­gi do nie­go, każ­da dro­ga jest in­na. I do­bra, i zła za­ra­zem, jed­na bli­żej, in­na da­lej pro­wa­dzi.”

An­to­ni Kę­piń­ski 1

Per­spek­ty­wa le­ka­rza

Ob­co­wa­nie z cier­pie­niem i śmier­cią wpi­sa­ne jest w co­dzien­ność wie­lu le­ka­rzy. Aby mo­gli oni wy­ko­ny­wać swo­je obo­wiąz­ki i po­dej­mo­wać wła­ści­we de­cy­zje me­ry­to­rycz­ne, mu­szą oswo­ić się z tą sy­tu­acją i za­pa­no­wać nad emo­cja­mi. Z te­go po­wo­du wśród per­so­ne­lu me­dycz­ne­go po­wszech­ne i psy­cho­lo­gicz­nie uza­sad­nio­ne są wzor­ce za­cho­wań sprzy­ja­ją­ce uzy­ska­niu dy­stan­su do swo­ich uczuć. Stra­te­gie ta­kie znaj­du­ją od­zwier­cie­dle­nie w ję­zy­ku, za po­śred­nic­twem któ­re­go nadaw­ca nie tyl­ko prze­ka­zu­je okre­ślo­ną in­for­ma­cję, ale tak­że ujaw­nia swój sto­su­nek do oto­cze­nia i roz­mów­cy.

Ko­mu­ni­kat – za­rów­no ję­zy­ko­wy, jak i nie­wer­bal­ny – w na­tu­ral­nym kon­tek­ście nie peł­ni wy­łącz­nie funk­cji in­for­ma­cyj­nej. Nadaw­ca nie for­mu­łu­je wy­po­wie­dzi wy­łącz­nie po to, aby orze­kać o rze­czy­wi­sto­ści. Każ­da wy­po­wiedź bu­do­wa­na jest z ja­kąś in­ten­cją.2 Prze­by­wa­ją­cy w szpi­ta­lu pa­cjen­ci czę­sto in­ter­pre­tu­ją wszel­kie wy­po­wie­dzi ja­ko in­for­ma­cje ce­lo­wo skie­ro­wa­ne do cho­re­go, ma­ją­ce na ce­lu prze­ka­za­nie mu bądź ukry­cie istot­nej wia­do­mo­ści:

Pa­cjent: By­ła wczo­raj ta star­sza dok­tór­ka. We­szła, po­pa­trzy­ła tak ja­koś dziw­nie i po­wie­dzia­ła do pie­lę­gniar­ki, że przy­da­ło­by się ścia­ny po­ma­lo­wać. Wiec sa­ma pa­ni wi­dzi.

Ja (zdzi­wio­na): Co? Prze­cież one roz­ma­wia­ły o ścia­nach, nie o Pa­nu.

Pa­cjent: Pa­ni tu nie le­ży, to pa­ni nic nie ro­zu­mie. Oni w ten spo­sób prze­ka­zu­ją czło­wie­ko­wi naj­gor­sze.

Ja: Ja­kie naj­gor­sze? Mo­że usta­la­li plan re­mon­tu?

Pa­cjent (zre­zy­gno­wa­ny): Nic pa­ni nie ro­zu­mie. Nic a nic.

Pa­cjent od­bie­rał każ­dą in­for­ma­cję, ja­ko od­no­szą­cą się do je­go cho­ro­by, a wszel­ką pró­bę pod­wa­że­nia tej in­ter­pre­ta­cji trak­to­wał ja­ko atak (w teo­rii ko­mu­ni­ka­cji ta­kie za­cho­wa­nie okre­śla­ne jest mia­nem ucha draż­li­we­go,3 zaś w psy­chia­trii – ja­ko za­cho­wa­nie ksob­ne4). Osta­tecz­nie, chcąc bro­nić swo­je­go prze­ko­na­nia, wy­łą­czył roz­mów­cę, czy­li w tym wy­pad­ku mnie, z gro­na wia­ry­god­nych part­ne­rów in­te­rak­cji: nie moż­na ze mną po­roz­ma­wiać, bo sa­ma nie le­żę w szpi­ta­lu. Gdy­bym speł­nia­ła ten wa­ru­nek cho­ry praw­do­po­dob­nie wy­klu­czył­by mnie, pod­wa­ża­jąc mo­ją wia­ry­god­ność na in­nych płasz­czy­znach: płci (Wy ko­bie­ty to ni­cze­go nie ro­zu­mie­cie), wie­ku (Jak bę­dziesz mia­ła dziec­ko ty­le lat, co ja, to zro­zu­miesz, że mam ra­cję), wy­kształ­ce­nia (Na­czy­ta­łaś się głu­pot i one ci tyl­ko oczy za­my­dla­ją), bądź je­go bra­ku (A pa­ni to w o­gó­le ja­kieś stu­dia skoń­czy­ła?) itp. W po­dob­nych sy­tu­acjach pró­ba me­ry­to­rycz­nej dys­ku­sji i wska­za­nia, że wy­po­wiedź le­ka­rza zo­sta­ła być mo­że nie­wła­ści­wie od­czy­ta­na, koń­czy­ła się prze­waż­nie nie­po­wo­dze­niem. Blo­ka­da emo­cjo­nal­na dzia­ła­ła tak­że na po­zio­mie me­ry­to­rycz­nym. Funk­cja in­for­ma­cyj­na re­ali­zo­wa­ła się nie tyl­ko w tym, co ktoś po­wie­dział, ale też w tym, co nie zo­sta­ło po­wie­dzia­ne. Ob­ra­zu­je to rów­nież po­niż­szy przy­kład:

Pa­cjent: Zro­bi­li mi mnó­stwo ba­dań, a le­karz omó­wił tyl­ko wy­ni­ki krwi. Więc re­zo­nans mu­siał wyjść fa­tal­nie.

Ja: Skąd Pan wie, jak wy­szedł re­zo­nans, sko­ro le­karz nic o nim nie mó­wił?

Pa­cjent: Pew­nie, że nie mó­wił, bo nie chciał mnie mar­twić. Prze­cież gdy­by był do­bry, to by mi o tym po­wie­dział.

W tym wy­pad­ku pa­cjent za naj­waż­niej­sze uznał nie to, co zo­sta­ło po­wie­dzia­ne, ale to, co je­go zda­niem prze­mil­cza­no. Każ­da wy­po­wiedź, oprócz prze­ka­zu tre­ścio­we­go, za­wie­ra rów­nież in­for­ma­cje z in­nych płasz­czyzn: ujaw­nia­nia sie­bie, wza­jem­nej re­la­cji i ape­lu. Mó­wią­cy nie tyl­ko ujaw­nia sie­bie i spo­sób, w ja­kich po­strze­ga świat, ale co istot­niej­sze, ujaw­nia rów­nież swo­ją po­sta­wę wzglę­dem roz­mów­cy i de­fi­niu­je ich wza­jem­ną re­la­cję.

Ana­li­za wy­po­wie­dzi le­ka­rzy wska­zu­je na po­trze­bę uzy­ska­nia dy­stan­su do pa­cjen­ta i je­go cho­ro­by. Z punk­tu wi­dze­nia teo­rii ko­mu­ni­ka­cji jest to za­bieg zro­zu­mia­ły. Nadaw­ca zy­sku­je w ten spo­sób szer­szą per­spek­ty­wę i mniej­sze za­an­ga­żo­wa­nie emo­cjo­nal­ne.

Naj­częst­szym spo­so­bem bu­do­wa­nia dy­stan­su i wy­ra­ża­nia bra­ku za­an­ga­żo­wa­nia emo­cjo­nal­ne­go jest iro­nia. Stąd po­wszech­ne na nie­któ­rych od­dzia­łach on­ko­lo­gicz­nych są żar­ty w ro­dza­ju: Jak przy­le­ci UFO, to na pew­no znaj­dzie w to­bie kum­pe­lę (re­la­cja 11-let­niej pa­cjent­ki z wi­docz­ny­mi skut­ka­mi ubocz­ny­mi po che­mio­te­ra­pii); O, ma­my no­we­go ka­la­fio­ra (okre­śle­nie zmian no­wo­two­ro­wych); Wi­tam pa­nią Trą­ba­liń­ską. Co to, ba­lon ma­my w trą­bie? (uwa­ga do pa­cjent­ki z tzw. ba­lo­nem, któ­ry ta­mu­je upływ krwi). Ośmie­sze­nie po­zwa­la uzy­skać dy­stans, przed­miot żar­tu sta­je się dla mó­wią­ce­go mniej po­waż­ny.

Zda­rza się rów­nież, że ja­ko iro­nicz­ne od­bie­ra­ne są wy­po­wie­dzi, któ­re nie mia­ły ta­kie być w za­mie­rze­niu mó­wią­ce­go. Dzie­je się tak na przy­kład wte­dy, gdy le­karz zwra­ca się do pa­cjen­ta, uży­wa­jąc pierw­szej oso­by licz­by mno­giej (tzw. my so­li­dar­no­ścio­we), w sy­tu­acji, gdy ja­kaś czyn­ność lub stan do­ty­czą wy­łącz­nie jed­nej oso­by – pa­cjen­ta, np. Jak się dziś czu­je­my? Po­ka­że­my gar­deł­ko; czy ku­rio­zal­ne Ro­dzi­my? wy­po­wie­dzia­ne przed gi­ne­ko­lo­ga­-męż­czy­znę. In­ten­cją te­go ty­pu wy­po­wie­dzi jest zbu­do­wa­nie wspól­nej płasz­czy­zny dzia­ła­nia i po­ka­za­nie za­an­ga­żo­wa­nia le­ka­rza. Osią­gnię­cie ta­kich po­zo­rów wspól­no­ty nie jest jed­nak moż­li­we w sy­tu­acji, gdy tyl­ko jed­na oso­ba cier­pi oraz gdy prze­paść mię­dzy cho­rym a zdro­wym czło­wie­kiem jest du­ża, jak w przy­pad­ku pa­cjen­tów on­ko­lo­gicz­nych.

Do góry