ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Lekarz: Są wyniki ostatnich badań.
Pacjent: Aaa tam, sruty tuty. Kto by sobie takimi pierdołami głowę zawracał.
Pacjent neguje istnienie swojej choroby, wypiera ją ze świadomości. Kategoria choroby nie pojawia się w jego wypowiedziach, a zatem rozmówca nie może się do niej odnieść. Pacjent buduje wokół siebie mur, przez który niezwykle trudno się przebić. Dopóki nie zacznie mówić o chorobie, oswajać jej przez werbalizowanie, bariera komunikacyjna będzie zbyt szczelna, by mogło dojść do dialogu. Kebers twierdzi, że „mówić o cierpieniu (ośmielać się o nim mówić…), to zgadzać się (zaczynać się zgadzać) na rzeczywistość tego cierpienia. A rzeczywistość poznana, widziana i wypowiedziana stanowi podstawę nadziei; pierwszy krok w kierunku spotkania z drugim”.5 Pierwszym krokiem w tej relacji powinno być zachęcanie chorego do mówienia o sobie, do ujęcia w słowa swoich lęków i odczuć. Należy uważnie słuchać słów pacjenta i dopytywać się o ich ukryte znaczenie.
Pacjent: Doktorze, ale ta franca jest uparta. Pan ją tu z każdej strony atakuje, a ta cholera dalej siedzi. Włosy mi wypadły, a ta się dalej trzyma.
Lekarz: Jaka franca?
Pacjent: Noo te, jak im tam, komórki jakieś tam.
Lekarz: I Pan myśli, że jak je załatwimy, to Pan będzie zdrowy?
Pacjent: A nie?
W przytoczonym fragmencie lekarz odnosząc się do słów pacjenta, rekonstruuje jego sposób widzenia choroby i dzięki temu tworzy podstawę do dalszego dialogu. Słowa pacjenta ujawniają sposób, w jaki pojmuje on to, co się z nim dzieje: swoje ciało postrzega jako mechanizm, w którym zepsuł się jakiś element. Kępiński określa tego typu osobowość jako „chorą somatycznie”. Pacjent „rozumuje mniej więcej w ten sposób: »czuję się źle, bo mam chorą wątrobę, serce, płuca itd. Lekarz to zbada, naprawi i będę czuł się z powrotem dobrze«”.1 W takiej wizji świata lekarz utożsamiany jest z inżynierem, którego zadanie polega na zbadaniu i naprawieniu tego, co się zepsuło.1 Chory jest biernym obserwatorem działań lekarzy i nie uznaje swego udziału w tym, co mu się przydarza. Analizując wypowiedzi takich pacjentów można zauważyć, że rzadko umieszczają oni siebie w roli podmiotu gramatycznego czy – mówiąc precyzyjniej – wykonawcy czynności (agensa), tworząc raczej konstrukcje, w których są przedmiotem działania (pacjensem). Stąd większość wypowiedzi, zamiast realizować aktywny schemat zdarzeniowy „co robię?” (Choruję na…, Walczę z…, Zmagam się z…), będzie zbudowana w oparciu o schemat bierny „co się ze mną dzieje? co mi się przydarza?” (Rak mnie dopadł; Choroba na mnie spadła; Ja nic nie robię, a ten [o nowotworze] panoszy się jak na swoim. Już trzeci przerzut mi zafundował). Pacjent postrzega się przedmiotowo, umiejscawiając się poza całą sytuacją.
Przedmiotowo postrzegają siebie również ci pacjenci, którzy racjonalizują swoje doznania. Racjonalizm w ocenie rzeczywistości jest w naszej kulturze postawą wysoce cenioną, a nasze umysły nieustannie szukają związków przyczynowo-skutkowych. Mechanizmami poszukiwania przyczyn określonych zachowań lub wydarzeń zajmuje się jedna z teorii psychologii społecznej, tzw. teoria atrybucji.9 W językowym obrazie świata Polaków widoczne jest przeświadczenie, że istnieje tylko to, co jest racjonalnie uzasadnione.
Rozmowa rodziny z chorym:
Siostra (47 lat): Basiu, jak się czujesz?
Pacjentka (52 lata): Tak mi jakoś ostatnio smutno.
Mąż siostry (49 lat): Ale co, wyniki masz gorsze?
Pacjentka: Nie, to nie chodzi o zdrowie, tylko tak ogólnie jakoś mnie naszło.
Siostra (wyraźnie poirytowana): Ale co, tak bez powodu cię naszło? Coś się musiało wydarzyć. Może ktoś ci coś nieprzyjemnego powiedział?
Pacjentka: Nie.
Mąż siostry: Weź nie zdziwiaj, dobra?
To, co nie ma uzasadnienia, nie jest aprobowane. Użyty w rozmowie czasownik musieć wskazuje na to, że w umyśle nadawcy istnieje schemat: Coś/ktoś jest przyczyną czegoś. Skoro coś się dzieje, to musi się dziać z jakiegoś powodu. Logika ta wprowadza emocjonalny dystans i utrudnia choremu nawiązanie satysfakcjonującej relacji z otoczeniem. Dopóki nie poda on przyczyny (rzeczywistej bądź pozornej) swoich emocji, nie może się nimi dzielić i liczyć na zrozumienie, jest więc skazany na izolację.
Taką silnie zracjonalizowaną postawę często reprezentuje nie tylko otoczenie pacjenta, ale również on sam. Lekarz może wówczas poprawić współpracę z pacjentem, udzielając mu szczegółowych informacji na temat jego stanu zdrowia i przebiegu terapii. Wiedza i rozumienie (oparte na mechanizmie przyczynowo-skutkowym) sprawiają, że pacjent ma wrażenie kontroli nad sytuacją, a co za tym idzie, poczucie bezpieczeństwa. Pomocne jest również budowanie komunikatów, z których wynika, że chory ma wpływ na przebieg choroby, a angażując się w działania lekarzy i postępując rozsądnie, może pomóc ją zwalczyć. Pocieszenia w rodzaju „Będzie dobrze” często wywołują odwrotny skutek i są odbierane negatywnie – Był lekarz. Popatrzył na mnie i powiedział: „Niech Pan będzie dobrej myśli”. To już chyba źle ze mną jest, że mi nie mają nic konkretnego do powiedzenia. (Z relacji pacjenta, 55 lat).