ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
W naszej kulturze powszechną metodą oswajania sytuacji granicznych jest rozpatrywanie cierpienia w wymiarze religijnym, w kontekście wiary w sens świata czy logos. Z moich badań wynika, że najtrudniejsze są rozmowy z osobami, które nie odnoszą doświadczenia choroby do żadnego z tych duchowych wymiarów. Założeniu, że istnieje jakiś inny, duchowy świat, towarzyszy zazwyczaj postawa zawierzenia, którą można wyrazić w słowach: wierzę, że istnieje jakaś siła sprawcza (Bóg, los, logos), stojąca za tym, co mnie spotyka. Jest to zazwyczaj siła płynąca z religijnego światopoglądu, opierającego się na dogmacie: Bóg istnieje. W języku chorych przejawia się ona w formułach: Bóg tak chciał; Bóg wie, co robi; Po coś mi Bóg tego raka zesłał. Częste, choć niezgodne z nauką Kościoła katolickiego, jest postrzeganie cierpienia jako kary: Bóg mnie pokarał; Mam za swoje; Za wyrządzone w młodości zło teraz muszę odpokutować. U osób reprezentujących postawę areligijną bardzo częste jest przekonanie, że Boga nie ma, ale ten świat musi mieć jakiś sens – (Pacjent, 41 lat, ostatnie stadium choroby nowotworowej): Doktorze, świat byłby szaleństwem, gdyby moje cierpienie nie miało sensu; (Pacjent, 34 lata): Wie Pani, wiele z tego nie rozumiem. Prosty chłop jestem. Ale to musi mieć jakieś znaczenie. To, że tak cholernie boli.
W formułach tego typu istnienie wewnętrznego porządku świata przedstawiane jest jako prawda konieczna. Wiara ta pozwala pacjentowi oswajać chorobę. W przypadku postaw religijnych lub zakładających istnienie głębszego sensu świata, element zawierzenia buduje przestrzeń do dialogu. Stanowi kategorię, do której lekarz może się odwołać, choćby stosując związki frazeologiczne w rodzaju: Będzie, jak ma być. Postawa zawierzenia nie musi być przy tym w pełni zrozumiała, nawet dla tego, kto ją reprezentuje.
Z badawczego punktu widzenia niezwykle interesujące są formuły, w których lekarze wskazują na fakt, że ich działanie jest zakończone i teraz pozostaje jedynie czekać na skutki podjętych działań medycznych.
Lekarz: Panie Władku. Jako lekarze zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Teraz proszę być dobrej myśli. Pomodlić się, żeby podziałało jak należy.
Pacjent: Panie Doktorze, co dalej?
Lekarz (z ciepłym uśmiechem na twarzy): Czekanie.
Komunikaty takie mogą zostać odebrane pozytywnie, co znajduje odzwierciedlenie w słowach wypowiadanych np. do rodziny:
Mamo, lekarze naprawdę zrobili, co w ich mocy. Dali z siebie wszystko.
Odbiór może być również negatywny, np.:
Już nic więcej nie mogą zrobić. Możliwości medycyny już się wyczerpały. Czyli musi być ze mną bardzo kiepsko.
O sposobie odbioru tych słów decydują prawdopodobnie czynniki niewerbalne. Ważne jest, czy pacjent postrzega lekarza i personel medyczny pozytywnie, jako ludzi walczących z nim po tej samej stronie barykady, czy wrogo, jako sprawców jego cierpienia. Warto zauważyć, że zarówno postawa religijna, jak i ateistyczna mogą ułatwiać dialog lub skutecznie go ograniczać.
Podsumowanie
Teoretycznie relację lekarz-pacjent charakteryzuje duży dystans społeczny, zatem powinny być w niej uruchamiane takie strategie zachowań, „które zmierzać będą do zapewnienia partnerowi dialogu komfortu psychicznego, związanego z jego potrzebą zachowania niezależności.”10 Pożądane są formy zachowań uznawane za bezpieczne i przewidywalne. Równocześnie jest to jednak relacja najbliższa z możliwych. Lekarz częstokroć narusza przestrzeń intymną pacjenta, nie tylko fizyczną, np. podczas badania, ale również psychiczną, gdy pacjent powierza mu swoje zdrowie, a nawet życie. Codziennością pacjenta staje się rzeczywistość szpitalna, a personel medyczny i inni pacjenci – tymczasową grupą środowiskową. Wszystkie te elementy uruchamiają inne mechanizmy społeczne. Zdecydowanie skracają dystans społeczny, co wiąże się z oczekiwaniem innych strategii komunikacyjnych, zmierzających do „zapewnienia partnerowi dialogu komfortu psychicznego, związanego z jego potrzebą integracji („włączenia w akcję”).10 Przy wejściu na płaszczyznę bliskości pacjenci oczekują od lekarzy przede wszystkim uwagi i autentyczności. Jednocześnie te właśnie oczekiwania najtrudniej spełnić lekarzom, gdyż wymaga to w pewnym stopniu psychicznego obnażenia również z ich strony, co nie zawsze jest przez nich akceptowane.