Edytorial edytorial
Edytorial
prof. dr hab. med. Andrzej Dąbrowski1
prof. dr hab. Dariusz Jurkiewicz2
prof. dr hab. med. Tomasz Pasierski3
Sympozjum: gastroenterologia
Zamieszczone w majowym „Sympozjum” trzy artykuły z gastroenterologii dotyczą odrębnych zagadnień, a mianowicie: kaszlu refluksowego, gastrotoksycznych efektów niesteroidowych leków przeciwzapalnych oraz związku flory jelitowej z otyłością.
Niemal połowa pacjentów z udokumentowanym endoskopowo refluksowym zapaleniem przełyku skarży się na dodatkowe objawy, inne niż zgaga lub regurgitacja. Wśród pozaprzełykowych objawów choroby refluksowej najczęściej wymienia się zapalenie krtani, przewlekły kaszel lub astmę. Badanie tych syndromów i ich związku z chorobą refluksową przełyku jest bardzo trudne, gdyż z jednej strony są one niespecyficzne, a z drugiej strony objawy takie jak kaszel mogą być też wywoływane przez współistniejące palenie tytoniu lub infekcje. Sytuację jeszcze bardziej komplikuje to, że kaszel i refluks mogą się wzajemnie stymulować. Dostępne testy diagnostyczne mają niską swoistość, a związek przyczynowo-skutkowy refluksu z kaszlem jest trudny do ustalenia. W praktyce klinicznej rozpoznanie kaszlu refluksowego najczęściej ustala się więc na podstawie wykluczenia przyczyn związanych z układem oddechowym. Ważnym krokiem diagnostyczno-terapeutycznym jest wykonanie testu z inhibitorem pompy protonowej (IPP), który podaje się przez kilka tygodni w zwiększonej dawce (np. omeprazol 40 mg/24h lub lanzoprazol 60 mg/24h, lub esomeprazol 40 mg/24h). Zmniejszenie się lub ustąpienie kaszlu po takim próbnym leczeniu rzadziej udowadnia etiologię refluksową niż w przypadku ustępowania typowych objawów przełykowych. Inaczej mówiąc, ustąpienie kaszlu może być efektem działania IPP lub po prostu koincydencją zdarzeń niezależnych od zastosowania tych leków. W celu lepszego poznania tego kontrowersyjnego zagadnienia zachęcam do przeczytania artykułu Kathleen Blondeau i wsp., który w ciekawy i uporządkowany sposób przedstawia aktualne poglądy na patogenezę i metody leczenia kaszlu refluksowego. Jak podkreślają autorzy artykułu, w ostatnich latach w leczeniu kaszlu refluksowego coraz częściej bierze się pod uwagę operację przeciwrefluksową. Zanim jednak zdecydujemy się na tak agresywną formę terapii, należy się upewnić, że mamy do czynienia z patologicznym refluksem żołądkowo-przełykowym. W tym celu, oprócz endoskopii, powinno się wykonać 24-godzinne monitorowanie wewnątrzprzełykowej impedancji z pH-metrią oraz manometrię przełykową. Pamiętajmy bowiem, że zgaga – najczęstszy objaw choroby refluksowej przełyku – może być również spowodowana zaburzeniami motoryki przełyku lub zaburzeniami psychiki (tzw. zgaga czynnościowa). Laparoskopową operację przeciwrefluksową powinien wykonać zespół mający bogate doświadczenie w tej metodzie leczenia. Komentarz do artykułu napisał prof. Leszek Paradowski, który jest ekspertem w dziedzinie czynnościowych chorób przewodu pokarmowego.
Niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ) są najczęściej stosowaną grupą leków na świecie. Szacuje się, że w ciągu jednego dnia zażywa je ok. 30 mln ludzi, z tego 40% ma ponad 65 lat. Wśród najczęstszych działań niepożądanych NLPZ są następstwa ich gastrotoksycznego działania. Poszukiwania leku wolnego od tych działań doprowadziły do odkrycia i wdrożenia do terapii wybiórczych inhibitorów cyklooksygenazy 2 (COX-2), nazywanych potocznie koksybami. Już po kilku latach ich stosowania okazało się, że chociaż są znacznie łagodniejsze dla żołądka niż tradycyjne NLPZ, nie są całkowicie wolne od efektów gastrotoksycznych. Kariera pierwszych koksybów była krótka. Bomba wybuchła w 2000 r., kiedy opublikowano wyniki badań świadczące, iż pacjenci przyjmujący rofekoksyb częściej przechodzą zawał mięśnia sercowego niż ci, którzy stosują naproksen. W konsekwencji wycofano ze sprzedaży w 2004 r. rofekoksyb, a w 2005 r. – waldekoksyb. Dziś w praktyce klinicznej stosuje się jeszcze celekoksyb. Zachęcam do lektury artykułu wielkiego znawcy tego zagadnienia Jamesa M. Scheimana na temat zapobiegania owrzodzeniom spowodowanym przez NLPZ. Artykuł jest praktycznym przewodnikiem po współczesnych zasadach gastroprotekcji u chorych stosujących NLPZ.
Szczególnie polecam artykuł Johna K. DiBaise’a i wsp., który w fascynujący sposób opisuje potencjalny związek flory bakteryjnej jelit z otyłością. Otyłość to epidemia i bardzo poważny problem współczesnego świata. Zagłębiając się w lekturę tego artykułu, miałem wrażenie, że odkrywam „zaginiony i ciągle jeszcze mało poznany ląd”, jakim jest przewód pokarmowy z jego ogromną powierzchnią oraz tysiącami gatunków jej tajemniczych mieszkańców – flory bakteryjnej. Warto przypomnieć, że powierzchnia przewodu pokarmowego to największa płaszczyzna naszego kontaktu ze światem zewnętrznym. Powierzchnia samego tylko jelita cienkiego u dorosłego człowieka wynosi ok. 200 m2, czyli stokrotnie więcej od zewnętrznej powierzchni ciała. Rozmiar tej powierzchni wynika z pofałdowaniu błony śluzowej jelita cienkiego mającej kosmki i mikrokosmki. Uważa się, że łączna masa szybko mnożących się i ginących bakterii obecnych w jelicie człowieka wynosi 1-2 kg. Autorzy przytaczają wyniki wielu badań doświadczalnych i klinicznych wskazujących na związek flory jelitowej z otyłością oraz podają potencjalne mechanizmy leżące u podłoża takiej zależności. Sugeruje się, że mikroflora jelitowa każdego człowieka ma pewną wydolność metaboliczną, a do otyłości predysponuje określona kompozycja gatunków bakterii jelitowych. Mogłoby to więc tłumaczyć indywidualne różnice w wykorzystaniu energii, które przekładają się na obserwowane dość często przypadki, kiedy to nie wydaje się, by otyli pacjenci spożywali nadmierne ilości pokarmu. Być może jesteśmy świadkami narodzin nowego kierunku badań, który doprowadzi do lepszego zrozumienia patogenezy otyłości i stworzy nowe metody jej leczenia. Według mnie w dalszym rozwoju tego kierunku badań kluczowe będzie ostateczne wyjaśnienie wzajemnego związku przyczynowo-skutkowego badanych zjawisk.
Zapraszam do lektury SYMPOZJUM
Artykuł z NEJM
U ok. 60% populacji przynajmniej raz w życiu wystąpiło krwawienie z nosa. Dlatego nie ma w zasadzie czynnego zawodowo lekarza, który nie spotkałby się z tym problemem i nie byłby zmuszony udzielić pomocy w takim przypadku. Około 2% pacjentów wymaga hospitalizacji z powodu krwawienia z nosa. Wśród dzieci ten odsetek jest znacznie mniejszy. Większość krwawień z nosa wymaga jedynie minimalnej interwencji i zaopatrzenia ambulatoryjnego, ale w praktyce laryngologicznej zdarzają się ciężkie krwawienia, wymagające szczegółowej specjalistycznej diagnostyki i interwencji zabiegowej. Krwawienia takie niejednokrotnie stanowią poważny problem kliniczny.
Gwałtowne jednostronne krwotoki z nosa występujące po urazach głowy, zwłaszcza po złamaniach podstawy czaszki, są głównym objawem skłaniającym do podejrzenia uszkodzenia tętnicy szyjnej wewnętrznej. Rozpoznanie potwierdza się z reguły badaniem angiograficznym, szczególnie kiedy udaje się wykryć tętniak tętnicy szyjnej wewnętrznej w odcinku wewnątrzczaszkowym lub uwidocznić bezpośrednio przeciek środka cieniującego do zatoki klinowej. Taki zespół objawów, obejmujący przebyty uraz głowy, jednostronną ślepotę i gwałtowne (tzw. kaskadowe) krwotoki z nosa, został nazwany zespołem NASOPTICASE.
Zapraszam do lektury artykułu KRWAWIENIE Z NOSA
Być lekarzem
Zasady kształcenia lekarzy zostały ustalone na dobre na początku XX w. Opiera się ono na zdobyciu wiedzy biologicznej oraz przyswojeniu podstawowych umiejętności badania i leczenia pacjentów. Jak się ma taki model wykształcenia do sytuacji początku XXI w., charakteryzującego się rewolucją informacyjną wywołaną rozwojem Internetu i koniecznością kształcenia ustawicznego lekarzy? Być może okoliczności te pozwalają na ograniczenie ilości informacji koniecznych do przyswojenia w czasie studiów, ze względu na konieczność stałego ich aktualizowania w czasie pracy lekarskiej. Dodatkowe zyskane godziny dydaktyczne można by poświęcić na kształcenie tzw. kompetencji miękkich niezbędnych przy realizacji modelu medycyny skupionej na pacjencie (Patient Centered Medicine), czyli m.in. umiejętności współpracy z innymi członkami zespołu medycznego budowania właściwych, opartych na współczuciu, relacji z pacjentami i ich rodzinami. O kompetencjach miękkich piszą w artykule publikowanym w dziale „Być Lekarzem” Małgorzata Rosalska i Paweł Grabowski. Nowoczesna medycyna to nie tylko medycyna wykorzystująca najnowsze zdobycze nauki i technologii, ale również medycyna, która w centrum stawia pacjenta.
Zapraszam do lektury artykułu KOMPETENCJE MIĘKKIE A PROFESJONALIZM LEKARSKI