Słowo wstępne

Słowo wstępne

prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski

    

Redaktor Naczelny „Medycyny po Dyplomie”

Small moczulski prof pn (9) opt

prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski

 W 1987 r. rozpocząłem studia medyczne w Berlinie Wschodnim. Przez pierwsze 3 lata, aż do upadku muru berlińskiego, do każdego przedmiotu obowiązywał jeden podręcznik. Tuż za murem można było kupić co najmniej 5 różnych – każdy z innego wydawnictwa. Część z nich była lepsza niż ten wymagany po wschodniej stronie, lecz niestety przy realnym kursie marki zachodniej było to poza moim zasięgiem finansowym. W 1990 r. po zjednoczeniu Niemiec miałem już dostęp do wszystkich książek, co sprawiło mi dużo radości. Przy tak dużym wyborze czekaliśmy na informację, które z nich będą obowiązujące. Ku naszemu zdziwieniu nikt nigdy nam takowej nie podał. Pamiętam dobrze mój pierwszy wykład z okulistyki, na który przyszedł profesor z dużym koszem wypełnionym wszystkimi dostępnymi na rynku publikacjami. Krótko omówił wady i zalety każdej z nich, informując nas również o tym, czym zajmują się poszczególni autorzy. Stwierdził, że nie może nam wskazać obowiązującego podręcznika, ponieważ powstałoby podejrzenie, że istnieje konflikt interesów pomiędzy nim a wydawnictwem, z którego dany tom pochodzi.

Gdy rozmawiam ze studentami i lekarzami zdającymi dowolny egzamin w Polsce, to okazuje się, że prawie każdy z nich ceni sobie jedno opracowanie. Pozwala to na zastosowanie starej i sprawdzonej metody – „zakuć, zdać, zapomnieć”. Jeżeli obowiązuje jedna książka, wystarczy nauczyć się z niej wszystkich najdrobniejszych szczegółów. W innym przypadku można by było zostać zaskoczonym pytaniami o drobiazgi z wielu podręczników. Ale czy poznawanie dowolnego zagadnienia polega na zapamiętaniu na krótki okres zupełnie nieużytecznych w codziennej praktyce fragmentów? Czy nie chodzi tu raczej o zrozumienie go na tyle, aby poradzić sobie z nim w praktyce klinicznej? Poznanie problemu przez jego przeanalizowanie pozostaje w naszej pamięci zwykle do końca życia. Niestety, osoby układające pytania egzaminacyjne w większości przypadków nigdy nie przeszły żadnego szkolenia metodycznego w tym zakresie. Istnieje powszechne przekonanie, że umiejętność układania testów spadła na każdą z nich automatycznie. Wiele z nich błędnie uważa, że najlepsze pytanie to takie, które zawiera najdrobniejsze szczegóły. Przy takim podejściu musi istnieć coś, co pełni funkcję kodu między układającymi pytania a tymi, którzy na nie odpowiadają, czyli obowiązujący podręcznik. Bez niego zdający egzamin nie odkoduje zadania. Obawiam się, że obecny patologiczny system przeprowadzania egzaminów utrwalił się w Polsce na tyle mocno, że jego zmiana w najbliższym czasie jest mało prawdopodobna, pomijając nawet konflikt interesów.

Tematem obecnego numeru „Medycyny po Dyplomie” jest choroba Hashimoto. Warto przypomnieć sobie wiedzę jej dotyczącą, aby lepiej różnicować objawy związane z tym schorzeniem z tymi, które mają z nim niewiele wspólnego.

Do góry