BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Słowo wstępne
Szanowni Państwo!
prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski
Szanowni Państwo!
Minęły wakacje i wkrótce rozpocznie się nowy rok akademicki. Nasi młodsi koledzy, którzy w przyszłości zastąpią nas w pracy, właśnie zaczynają swoje studia na kierunku lekarskim. Ogólnie panuje opinia, że w Polsce brakuje lekarzy, i na tej podstawie dąży się do zwiększenia limitu przyjęć na kierunek lekarski. Nie zgadzam się z tym zdaniem i uważam, że w Polsce brakuje lekarzy tylko w niektórych specjalizacjach i tylko w niektórych miejscach, gdzie stosunek płacy do uciążliwości pracy nie zachęca do podjęcia zatrudnienia. Zwiększanie limitu przyjęć na kierunek lekarski jest w takim przypadku jedynie działaniem pozornym. Co roku w lipcu ukazuje się rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie limitu przyjęć na kierunek lekarski na najbliższy rok akademicki. Postanowiłem więc spojrzeć na ostatnie rozporządzenie z dnia 16 lipca 2019 r. i porównać je z rozporządzeniem z 2018 r. W roku akademickim 2019/2020 pojawia się po raz pierwszy 21 uczelnia, która będzie kształcić na kierunku lekarskim. Otrzymała ona na starcie 100 miejsc. Wśród pozostałych 20 uczelni 6 nie zmieniło, 5 zmniejszyło, a 9 zwiększyło limit przyjęć w roku akademickim 2019/2020 w porównaniu z rokiem 2018/2019. Analizując zmiany dokonane przez poszczególne uczelnie, można zaobserwować pewne trendy. Chętniej limit przyjęć zwiększają uczelnie nowe, które dopiero w ostatnich latach rozpoczęły kształcenie na kierunku lekarskim. Uczelnie stare, kształcące już od dawna studentów na tym kierunku, niechętnie zwiększają limity przyjęć. Jeżeli już dochodzi do zwiększenia limitu przyjęć na studia stacjonarne, czyli bezpłatne dla studenta, to zaraz obserwujemy zmniejszenie limitu przyjęć na studia niestacjonarne, czyli płatne. Wygląda to tak, jakby stare uczelnie już dawno temu zrozumiały, że limitu przyjęć na studia na kierunku lekarskim nie można zwiększać w nieskończoność. Sprawą oczywistą jest, że zwiększanie limitu przyjęć niesie ze sobą zagrożenie obniżenia jakości kształcenia. Pojawiają się takie problemy, jak: skąd wziąć tylu pacjentów, którzy zgodziliby się na poddanie się badaniu przez nieskończoną liczbę studentów? Skąd wziąć tylu nauczycieli akademickich, którzy podjęliby się nauczania coraz większej liczby studentów bez ryzyka wypalenia zawodowego. Oczywiście można udawać, że problemów takich nie ma lub że są one tylko teoretyczne, ale wtedy kształcenie naszych młodszych kolegów na kierunku lekarskim zaczyna być fikcją.
Tematem bieżącego numeru „Medycyny po Dyplomie” jest artykuł „Czy każdy chory z hiperurykemią wymaga farmakoterapii?”. Zachęcam wszystkich do zapoznania się z tą pracą, która rzetelnie omawia to zagadnienie.