BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Z doświadczeń biegłego sądowego
Dzieciobójczynie i zabójcy dzieci – trudności psychologiczne, definicyjne i orzecznicze
Mgr psych. Ewa Waszkiewicz
Ewa Waszkiewicz: W Polsce za każdym razem sąd orzeka, czy zabójstwo jest uprzywilejowane, powołując biegłych, którzy pomagają zrozumieć motywy działania i ocenić, czy i na ile sytuacja porodu mogła wpłynąć na poczytalność rodzącej kobiety.
Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem dzieciobójstwo oznacza zabicie własnego dziecka podczas porodu i pod jego wpływem i oba warunki muszą wystąpić łącznie
Rzecznik Praw Dziecka przedstawił dane, z których wynika, że liczba zabójstw dzieci w Polsce rośnie, a w 2013 roku, w porównaniu z poprzednim rokiem, zaobserwowano ponadstuprocentowy wzrost liczby tych przestępstw. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czy rzeczywiście takich zdarzeń jest więcej, czy wzrost statystyk wynika z lepszej wykrywalności. Na pewno problem zaistniał w świadomości społecznej, bo każdy ujawniony przypadek śmierci dziecka z rąk rodzica jest szeroko nagłaśniany medialnie. Bardzo często przy tej okazji pojawia się problem definicji. Osoby, które popełniły ten czyn, są często w mediach mylnie nazywane zamiennie dzieciobójcami bądź zabójcami dzieci. Tymczasem, zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, dzieciobójstwo oznacza zabicie własnego dziecka podczas porodu i pod jego wpływem. Te dwa warunki muszą wystąpić łącznie, wówczas rozpatruje się ten czyn w kategoriach zabójstwa typu uprzywilejowanego i zgodnie z art. 149 Kodeksu karnego stosuje się karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Podkreśla się tu przede wszystkim konieczność wykazania skutku przyczynowo-skutkowego między zabójstwem a zakłóceniami równowagi psychicznej matki. Ojciec dziecka, który współdziała z kobietą zabijającą podczas porodu, odpowiada za zabójstwo pospolite z art. 148 Kodeksu karnego.
Termin dzieciobójstwo jest terminem kodeksowym, prawnym i, podobnie jak w przypadku innych zabójstw uprzywilejowanych, tylko sąd może się nim posługiwać.
Problemy z kwalifikacją czynu
Kodeksy innych krajów europejskich różnie traktują dzieciobójstwo. Niektóre, tak jak Wielka Brytania czy Szwajcaria, rozpatrują je, podobnie jak w Polsce, jako zabójstwo uprzywilejowane, albo tak jak Francja – jako kwalifikowany typ zabójstwa, za który może grozić nawet dożywocie. W Polsce za każdym razem sąd orzeka, czy zabójstwo jest uprzywilejowane, powołując biegłych, którzy pomagają zrozumieć motywy działania i ocenić, czy i na ile sytuacja porodu mogła wpłynąć na poczytalność rodzącej kobiety. Jeśli te dwa warunki nie są spełnione, kobieta odpowiada z artykułu 148 Kodeksu karnego, czyli jak za zwykłe zabójstwo.
Ustalenie, czy kobieta zabijająca podczas porodu swoje dziecko była poczytalna, jest sprawą niezwykle złożoną. Może o tym świadczyć fakt, że sądy zwykle powołują w podobnych sprawach wielu biegłych – zarówno psychologów, jak i psychiatrów, którzy pomagają ocenić, czy rozumiała ona ten czyn i czy miała zdolność pokierowania swoim postępowaniem. Jednym z takich budzących wątpliwości przypadków, który opiniowałam i w którym sąd ostatecznie nie dopatrzył się cech zabójstwa uprzywilejowanego, były głośne zabójstwa podczas porodu pięciorga dzieci, których ciała przechowywano w domowej zamrażarce.
Pięciokrotne zabójstwo
38-letnia kobieta, mieszkanka niewielkiej miejscowości na południu Polski, została oskarżona o pięciokrotne zabójstwo swoich nowo narodzonych dzieci. Do zdarzeń dochodziło w ciągu pięciu lat. Kobieta w tym czasie była już matką czwórki żyjących dzieci. Kolejne ciąże ukrywała nawet przed najbliższą rodziną. Podczas porodu zamykała się w łazience, nawet jeśli w mieszkaniu obecni byli domownicy. Rodziła bez pomocy, sama odcinała pępowinę, nowo narodzone dzieci topiła, a ich ciała zawijała w gazety, szmaty, worki foliowe i chowała w zamrażarce, po czym usuwała ślady zbrodni, myła łazienkę i wracała do codziennych czynności.
Sąd ostatecznie uznał, że wszystkie zabójstwa były zaplanowane, a kobieta podczas popełniania zbrodni była poczytalna i w sposób świadomy kierowała swoim postępowaniem. Zanim jednak się tak stało, zespół sędziowski wysunął pytania dotyczące stanu psychicznego kobiety – wiele z jej wypowiedzi trudno było zrozumieć. Na pytanie, dlaczego nie pozbyła się ciał – gdyby bowiem usunęła wszystkie dowody zbrodni, najpewniej uniknęłaby kary – kobieta odpowiadała, że nie mogła się z nimi rozstać, bo „to były przecież moje dzieci”.
Drugim budzącym wątpliwości wątkiem było przyznanie się jedynie do zabicia trójki dzieci. O dwójce pozostałych mówiła, że nie są jej potomstwem i że pojawiły się w jej domu w niewyjaśnionych okolicznościach. Zeznawała, że podrzucił je ktoś jeżdżący po miejscowości tajemniczym samochodem. Nie przekonywało jej potwierdzenie przez lekarzy w badaniu DNA, że cała piątka dzieci należała do niej. Sądowi trudno było zrozumieć, skąd wzięły się tak naiwne próby wyjaśnień kobiety sprawnej intelektualnie, u której nie wykryto żadnych uszkodzeń mózgu, z wykształceniem średnim, o dość wysokim ilorazie inteligencji, rozumiejącej zasady współżycia społecznego.
Trauma z przeszłości
Powołani biegli ustalili, że na zaburzenia osobowości kobiety wpływ miały zdarzenia z okresu adolescencji, a zwłaszcza tragiczna śmierć matki, która umierała na jej oczach, potrącona na drodze przez pijanego milicjanta.
Oskarżona była wówczas 14-letnią dziewczynką, która z dnia na dzień musiała nie tylko sama poradzić sobie z traumą po stracie matki, ale także przejąć w domu obowiązki dorosłej osoby – zająć się ojcem i dwójką młodszych braci. Weszła w tę rolę, nie mając przygotowania, z niezintegrowaną jeszcze osobowością. Zdobyła uznanie środowiska, które uważało, że poradziła sobie z obowiązkami domowymi, jednocześnie nie zaniedbując szkoły – dobrze się uczyła, zdała maturę, podjęła pracę zawodową. Z badań wynika jednak, że kobieta ma osobowość niedojrzałą, nieprzystosowaną emocjonalnie do pełnienia dorosłych ról społecznych.
Wcześnie wyszła za mąż – szukała bliskich relacji i ciepła, niestety związek był wyłącznie patriarchalny. To mąż podejmował wszystkie ważne decyzje, dysponował również pieniędzmi i od niego zależało, na co będą wydawane. Wątek finansowy był bardzo silny. Rodzina męża była w tej okolicy uznawana za majętną – prowadzili działalność gospodarczą, zatrudniając także kobietę. Jej wkład pracy nie był przez bliskich uznawany. Zarówno mąż, jak i jego rodzina uważała, że nic jej się nie należy, nie była nawet w domu zameldowana. Jej rolą, według norm ustalonych w tym środowisku, a zwłaszcza w tej rodzinie, było spełnianie obowiązków małżeńskich.
Ważnym, a jednocześnie nieprawdopodobnym wydaje się fakt, że małżonkowie nie korzystali z żadnej formy regulacji poczęć. Mężczyzna uważał, że jest to rolą kobiety. Jednocześnie tylko on decydował o momencie podjęcia aktywności seksualnej, bez względu na wolę żony. Po zajściu w ciążę z czwartym dzieckiem groził jej, że jeśli kiedykolwiek jeszcze zajdzie w ciążę, to ją wyrzuci z domu albo zabije. Jednocześnie mężczyzna do końca procesu utrzymywał, że nie wiedział o kolejnych ciążach, podobnie jak nie wiedział o nich nikt z otoczenia.