ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Na ważny temat
Samospalenie – czy jest życie po życiu?
O znaczeniu aktu samospalenia w polityce, kulturze i życiu społecznym z prof. dr. hab. Brunonem Hołystem, kryminologiem i suicydologiem, rozmawia Anna Hucko.
PpD: Pierwszy udokumentowany akt samospalenia na tle politycznym, jaki miał miejsce w Europie, wydarzył się na terenie Polski pod zaborem rosyjskim w 1841 roku. Prof. Michael Biggs z Uniwersytetu w Oksfordzie stworzył listę aktów samospalenia motywowanych politycznie, do jakich doszło na całym świecie od 1948 roku. Najwięcej samospaleń dokonano w Chinach, Indiach, sporo w USA, pojedyncze przypadki miały miejsce w Szwajcarii, Niemczech i we Włoszech. W Polsce samospalenia dokonało pięć osób, w tym trzy po roku 2000. Są jednak kraje, w których taki akt nigdy nie miał miejsca.
Prof. dr hab. Brunon Hołyst: Nie znajdziemy wyjaśnienia dla tej kwestii. W Polsce samospalenie jest zjawiskiem niezwykle rzadkim, zarówno jeśli chodzi o metodę protestu, jak i przyczynę śmierci samobójczej. Na tle wszystkich samobójstw akty samospalenia stanowią bardzo mały odsetek.
PpD: Odwołując się do pana doświadczenia pracy w Indiach, gdzie dochodzi do wielu aktów samospalenia – od 1948 zmarło w ten sposób 31 osób protestujących, ostatnia w lipcu tego roku – udałoby się zdefiniować czynniki przekładające się na skłonność do podejmowania tak dramatycznych decyzji?
B.H.: W przypadku Indii aspekt religijny jest bardzo ważny – wierzy się, że taka śmierć zapewnia lepsze warunki życia wiecznego. Ale nie bez znaczenia pozostaje też aspekt ekonomiczny i problem biedy. Niewykluczone, że członkowie rodziny mogą liczyć na finansową rekompensatę po śmierci bliskiej osoby. Taka motywacja pojawia się też w przypadku terrorystów – zamachowcy samobójcy zakładają rodziny krótko przed planowanym atakiem, zapewniając w ten sposób byt wdowie i dzieciom, którym należy się odszkodowanie za ich męczeńską śmierć. Trudno jednak o generalizujące wnioski. Moja praktyka – a zajmuję się tematem samobójstw przeszło 60 lat – dowodzi, że każde samobójstwo jest przypadkiem indywidualnym.
PpD: W jakich aspektach i kategoriach możemy myśleć o samospaleniu Piotra Szczęsnego?
B.H.: Socjologicznym i edukacyjnym, ale za jakiś czas na pierwszy plan wysunie się aspekt polityczny. Obecnie powinniśmy się skupić na przekazie podkreślającym afirmację życia oraz na zmniejszeniu zakresu wiktymizacji w wyniku aktów samobójczych, w szczególności dokonanych poprzez samospalenie.
PpD: Śmierć Piotra Szczęsnego i inne akty samospalenia będące protestem przeciw sytuacji politycznej można nazwać samobójstwami altruistycznymi?
B.H.: Na pewno nie są to akty egoistyczne. Altruistyczne są w tym sensie, że osoby, które ich dokonują, zostawiają pewne przesłanie dla swojego otoczenia, środowiska, społeczeństwa, z którym czują się głęboko związane – Piotr Szczęsny również zostawił 15 punktów przesłania.
PpD: Czy samobójcy dokonujący samospalenia z powodów politycznych lub pokrewnych zamierzają wzbudzić poczucie winy? Czy to jest ich celem?
B.H.: Celem jest wywołanie reakcji idącej w kierunku zmiany status quo. Winią za swoją śmierć wyselekcjonowaną grupę – Piotr Szczęsny winił obecny rząd, pisząc, że ma jego krew na rękach – ale to jest przekaz pośredni. Bezpośrednio wskazują na konieczność dokonania zmian. Ukazują panoramę problemów, ich zdaniem groźnych dla państwa, społeczeństwa, obywateli, jednostek. Cały protest ma trzy fazy – jest ostrzeżenie, diagnoza i finalny wynik w postaci śmierci. Składa się to na memento dla sprawujących władzę. Przeciętny Kowalski nie będzie się czuł odpowiedzialny. Nie dopatrywałbym się natomiast symboliki ognia, bo taki argument też się czasem pojawia. Dotyczy to raczej kultur prymitywnych. W przypadku samospaleń w Polsce mamy do czynienia ze świadomym wyborem śmierci i wiarą, że to może coś zmienić.
PpD: Czy społeczeństwo może zareagować motywacją, zjednoczeniem sił i wspólnym działaniem na rzecz zmian?
B.H.: Te akty nigdy nie mają niestety takiej siły, nie zachodzi bezpośrednie przełożenie. To mimo wszystko niewystarczający bodziec do wywołania doraźnych i szybkich zmian.
PpD: Czyli ani efekt Wertera, ani Papageno nie będą miały znaczenia w tej sytuacji?
B.H.: Nie, bo to przecież jednostkowy tragiczny przypadek. Sytuacja byłaby inna, gdybyśmy mieli do czynienia z samospaleniem większej grupy osób.
PpD: Czym różnią się przypadki samospaleń w Polsce od tych dokonywanych przez mnichów buddyjskich?
B.H.: Aspektem kulturowym – samospalenie w cywilizacji buddyjskiej ma zdecydowanie większą siłę oddziaływania. Oczywiście tych aktów było o wiele więcej, jest to silniejszy bodziec. Te samospalenia wywołują głęboką refleksję filozoficzną, psychologiczną i religijną. U nas tak się nie dzieje. Mimo tragizmu traktujemy peryferyjnie tego typu zjawiska.
PpD: Powinniśmy się zastanowić?
B.H.: Tak. Jest takie przysłowie Dalekiego Wschodu: „Żyj, bo gdy umrzesz, świat umrze razem z tobą”. Każda śmierć musi wywołać refleksję, a śmierć samobójcza – pogłębioną refleksję. Jeżeli człowiek umiera w wyniku choroby, zanika jego zdolność fizjologiczna do kontynuowania życia. Jeżeli człowiek w sile wieku przerywa swoje życie, to musimy się zastanowić, dlaczego to robi, kto się do tego przyczynił, czy była to jego autonomiczna decyzja, czy też spowodowana okolicznościami, przebiegiem, dynamizmem jego życia, trudnościami, których nie mógł pokonać. Człowiek nie chce umierać. W nadzwyczajnych okolicznościach nie może kontynuować życia.
PpD: Teoria relatywistyczna skłania się jednak ku przyzwoleniu na taką decyzję.