DR MAGDALENA BOCZARSKA-JEDYNAK: Warto sobie uzmysłowić, czym jest migrena. W relacjach pacjentów często ból jest taki, że chcieliby, aby ktoś odrąbał im głowę, zdarza się, że zgłaszają myśli samobójcze. Chora, która po raz kolejny zwalnia się z pracy z powodu nieznośnego bólu, jadąc do domu, ma ochotę spowodować wypadek i zakończyć swoją mękę. Wraca jednak do domu, gdzie spotyka się z nierozumieniem. Nawet osoby o silnej psychice po pewnym czasie pogrążają się w depresji.

PpD: Jaką diagnostykę i leczenie powinien przeprowadzić neurolog, a jaką psychiatra? Czy może od początku konieczna jest współpraca obu specjalistów?

M.N.: To zależy od tego, do którego specjalisty pacjent trafi. Jeśli przeważają bóle głowy, to zapewne na początku chory trafi do neurologa. Rolą lekarza będzie wykonanie skriningu w kierunku zaburzeń nastroju. Oczywiście każdy neurolog może w razie potrzeby rozpocząć podstawowe leczenie w przypadku łagodnej depresji. Jednak jeśli terapia okaże się nieskuteczna, trzeba wysłać pacjenta na konsultację do psychiatry.

M.B.-J.: Jeśli pacjent ma ciężką postać depresji i myśli samobójcze, bezwzględnie psychiatra powinien być włączony do ustalenia farmakoterapii i strategii postępowania. Uważam, że w takim przypadku trzeba zadzwonić i porozumieć się bezpośrednio.

Często jednak mamy do czynienia z innym problemem – lekarze podstawowej opieki zdrowotnej wskazują pacjentowi z objawami migreny, aby udał się do psychiatry. Dlatego rolą psychiatry jest zachować czujność i ustalić, czy pacjent leczy już migrenę u neurologa i w tym czasie pojawiły się dodatkowe objawy psychiczne. Czy może, nie do końca właściwie, dostał się do psychiatry jako pierwszego lekarza, a powinien trafić do neurologa, który zleci diagnostykę i wdroży leczenie migreny.

W drugim przypadku psychiatra powinien skierować chorego do neurologa, przy czym, żeby zyskać na czasie, jednocześnie może zlecić rezonans magnetyczny mózgowia, do czego jest uprawniony.

PpD: Tę diagnostykę należy wykonać w każdym przypadku nawracających bólów głowy?

M.B.-J.: Każdy pacjent z silnymi bólami głowy powinien mieć zlecone badanie neuroobrazowe – najlepiej rezonans magnetyczny lub w razie przeciwwskazań – tomografię. Dzięki temu wykluczymy bóle objawowe, które mogą imitować migrenę, a bywają spowodowane guzami, tętniakami i malformacjami naczyniowymi. W badaniu można też dostrzec zmiany naczyniopochodne, które mogą mieć źródło w mikrozatorowości mózgowej w powiązaniu z wadą serca.

Ponadto wykonanie badania ma też funkcję terapeutyczną. Dlaczego? Chorzy przeważnie sprawdzają swoje objawy w internecie i są zestresowani możliwymi groźnymi przyczynami bólu głowy. Jeśli nie zleci się badania, denerwują się, dlaczego lekarz nie chce sprawdzić, czy to na pewno nic groźnego. Wykonanie badania powoduje, że mogą odetchnąć z ulgą, a w konsekwencji znika źródło stresu, które potęguje napady migreny.

M.N.: Na migrenę przewlekłą, czyli taką, w której bóle głowy występują przez co najmniej 15 dni w miesiącu, wykazując cechy migreny przez przynajmniej 8 z tych dni, cierpi ok. 1-2% populacji ogólnej. To znaczy, że w Polsce jest ok. 400 000 takich osób.

Jak widać, odsetek pacjentów z przewlekłą migreną jest niewielki, za to ich problem jest naprawdę poważny. Ta grupa wymaga szczególnego potraktowania.

PpD: Czyli jakiego?

M.N.: Obecnie, w chwili napadu migreny stosujemy leczenie doraźne np. tryptanami, których zadaniem jest przerywać ból. Jednak ograniczenie się tylko do postępowania doraźnego prowadzi do nadużywania leków, dlatego konieczne jest jednoczesne włączenie leczenia profilaktycznego, które ograniczy występowanie ataków. Niestety, w leczeniu migreny przewlekłej mamy do dyspozycji niewiele leków, ich skuteczność jest niezadowalająca, a dodatkowy problem stanowi słaba adherencja z powodu objawów ubocznych.

Nadzieją są nowe terapie. Przeciwciała przeciwko specyficznemu białku CGRP są niezwykle skuteczne i dobrze tolerowane, a z uwagi na selektywny mechanizm działania ograniczają możliwość interakcji i działań niepożądanych. Dlatego są idealne dla pacjentów ze współistniejącą depresją. Warto podkreślić też szybki początek działania oraz wygodę stosowania – samodzielne wstrzyknięcie podskórne leku tylko raz w miesiącu. Chorzy, którzy mieli okazję skorzystać z tego leczenia, doceniają je i nie chcą z niego rezygnować. Uzasadnione zastosowanie w tej grupie pacjentów ma również toksyna botulinowa, rekomendowana w leczeniu migreny przewlekłej.

Problem polega na tym, że żadna z terapii profilaktycznych migreny nie jest refundowana. A dla przeciętnego pacjenta w Polsce koszt jest zbyt wysoki, aby sam mógł ją sfinansować.

Sytuacja polskich chorych jest pod tym względem gorsza niż w wielu krajach Unii Europejskiej, proponujących nowoczesne leczenie pacjentom, którzy wyczerpali inne możliwości terapeutyczne, nie osiągając zadowalających efektów. Terapia przeciwciałami jest refundowana już w 18 europejskich państwach, nawet w Słowenii, Czechach, Słowacji czy Chorwacji.

PpD: Być może NFZ uznał, że go na to nie stać?

M.N.: Nie stać nas na koszty związane z nieskutecznym leczeniem lub brakiem leczenia migreny. Raport, który w ubiegłym roku opublikował Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny, przytacza wręcz szokujące dane: bezpośrednie koszty leczenia migreny w poradniach specjalistycznych wynoszą 7,17 mln zł, a łączny koszt hospitalizacji to 3,6 mln zł rocznie. Natomiast koszty pośrednie, wywołane absencją w pracy czy prezenteizmem (czyli nieefektywną pracą), sięgają 8 mld zł, czyli 0,4 PKB.

Pamiętajmy, że większość tych chorych jest w wieku aktywności zawodowej, bo migrena rzadko dotyczy starszych ludzi. Niestety, cierpiące na nią osoby często tracą pracę i żyją w ciągłej obawie o bezpieczeństwo finansowe. Choroba ma ogromny wpływ na funkcjonowanie ich rodzin i bywa, że przyczynia się do ich rozpadu.

Chorzy stykają się z nietolerancją – bo migreny nie widać, nie można pokazać wyniku badania. Kojarzy się z fanaberią, globusem, nie traktuje się jej poważnie.

Do góry