BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Potrzebna profesjonalna pomoc
Problem wypalenia zawodowego zaczęto obserwować i opisywać w latach 70. XX w. Ten wprowadzony przez amerykańskiego psychologa Herberta J. Freudenbergera termin, oznaczający stan wyczerpania spowodowany nadmiernymi żądaniami stawianymi przez środowisko lub daną osobę, szybko zyskał na popularności, gdy zaczęto dostrzegać jego konsekwencje zarówno dla osób bezpośrednio nim dotkniętych, jak i tych, które pośrednio mogą odczuwać jego skutki. Cały świat zmaga się z tym zjawiskiem. W europejskich statystykach dotyczących wypalenia zawodowego przodują polscy lekarze. Pandemia jeszcze ten problem zaostrzyła.
– Ostatnie badania prowadzone wśród personelu medycznego, a dotyczące następstw psychologicznych w radzeniu sobie z silnie stresową sytuacją wynikającą z pandemii wskazują, że coraz więcej jest w tym środowisku przypadków zaburzeń depresyjnych, lękowych, bezsenności, wyczerpania fizycznego, psychicznego i emocjonalnego – wylicza dr n. med. Sylwia Barsow, psycholog kliniczny, certyfikowany superwizor Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego (PTPO), koordynator Samodzielnego Zespołu Psychologów w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. – Dominuje poczucie braku kontroli nad sytuacją, bezradność wobec systemu, personel jest cały czas w trybie gotowości i przeciążenia zarówno fizycznego, emocjonalnego, jak i poznawczego. Może pojawiać się poczucie bezradności, a to wszystko razem prowadzi do wypalenia zawodowego, które wymaga już profesjonalnej pomocy. Taką pomoc starają się zorganizować dla swoich członków lekarskie samorządy – dodaje dr Barsow.
Leczą się sami
Lek. med. Magdalena Flaga-Łuczkiewicz, specjalista psychiatra, od lat zajmująca się zdrowiem medyków, ponad rok temu została pełnomocnikiem ds. zdrowia lekarzy przy Okręgowej Radzie Lekarskiej w Warszawie. Co prawda w 2007 r. Naczelna Rada Lekarska zobowiązała uchwałą okręgowe rady lekarskie do zorganizowania systemu pomocy dla lekarzy, „których stan zdrowia ogranicza lub uniemożliwia wykonywanie zawodu”, przez powołanie pełnomocnika ds. zdrowia lekarzy, jednak większość z nich ogranicza swoją ofertę do leczenia uzależnień. Problem w tym, że numer telefonu i/lub adres email do pełnomocnika można znaleźć jedynie na kilku spośród ponad 20 serwisów internetowych okręgowych izb lekarskich, w niektórych przypadkach należy się kontaktować za pośrednictwem pracownika biura izby, a nie lekarza.
Tymczasem uzależnienia to tylko część większej całości. Lekarze – tak jak wszyscy ludzie – miewają również depresję, zaburzenia lękowe, natręctwa, zaburzenia osobowości, chorobę dwubiegunową. W kwietniu 2016 r. za pośrednictwem serwisu społecznościowego Konsylium24 lek. Magdalena Flaga-Łuczkiewicz zapytała 1000 polskich lekarzy o ich nastawienie do leczenia psychiatrycznego. Mimo że aż 86% respondentów uznało fakt ewentualnego leczenia się u psychiatry za ważny, to jednak w swoim własnym przypadku nie byli skorzy do korzystania z fachowej pomocy.
– Lekarze sięgają po nią dopiero wtedy, gdy nie widzą innego wyjścia – tłumaczy lek. Flaga-Łuczkiewicz. – Początkowo w ogóle nie przyjmują do wiadomości, że cokolwiek w tej sferze im dolega. Następnie sami stawiają sobie diagnozę i wypisują leki. To jest prawdziwa plaga, szczególnie wśród starszych lekarzy. Młodzi mają już do tego inne podejście. Dla 30-latka to żaden wstyd zasięgnąć porady u psychiatry – dodaje lekarka.
Po objęciu funkcji pełnomocnika ds. zdrowia lekarzy lek. Flaga-Łuczkiewicz przygotowała program, zgodnie z którym każdy lekarz należący do OIL w Warszawie może skorzystać z dziesięciu spotkań z psychoterapeutą dobrze znającym realia polskiej ochrony zdrowia. Zbiegiem okoliczności program ruszył w marcu tego roku, w momencie gdy zaczynała się pandemia. Na pierwszą, tzw. triażową, wizytę lekarz zgłasza się do lek. Magdaleny Flagi-Łuczkiewicz, kolejne spotkania ma już z psychoterapeutą. Wszystko odbywa się z zachowaniem pełnej dyskrecji i anonimowo. Z tej formy pomocy skorzystało już w warszawskiej OIL kilkudziesięciu lekarzy. Ponadto do poradni poza izbą, w której Magdalena Flaga-Łuczkiewicz praktykuje na co dzień, zgłaszają się lekarze z całej Polski – ze Szczecina, Olsztyna, większych i mniejszych miejscowości, w których boją się ujawnić, że potrzebują profesjonalnego wsparcia. Część z nich, zanim trafi do psychiatry, ucieka w alkohol, środki odurzające, narkotyki i psychotropy.
Pomoc psychologów organizują dla lekarzy również inne samorządy oraz pracodawcy.
– Mając świadomość tego, że w okresie pandemii lekarzom częściej zdarzają się sytuacje kryzysowe, na ogół trudne do samodzielnego rozwikłania, stworzyliśmy w Krakowie system pomocy psychologiczno-psychiatrycznej dla personelu medycznego i uruchomiliśmy specjalny telefon – mówi lek. Lech Kucharski. – Również w krakowskim Szpitalu im. Stefana Żeromskiego każdy pracownik – nie tylko lekarz, pielęgniarka itd. – może liczyć na wsparcie psychologów. Od początku pandemii profesjonalną pomoc w sytuacji kryzysowej oferuje personelowi medycznemu i pracownikom administracji Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku. W skład Samodzielnego Zespołu Psychologów UCK wchodzi 33 psychologów. Tylko podczas pierwszej fali pandemii z ich pomocy skorzystało ponad 200 osób. Również OIL w Łodzi zapewnia lekarzom bezpłatną pomoc doświadczonych terapeutów. Każdy zrzeszony w łódzkiej OIL lekarz i lekarz dentysta może uzyskać wsparcie w formie trzech godzinnych spotkań. Terapeuci udzielają porad zdalnie – online lub przez telefon.
Spacer z psem
– Po tygodniu-dwóch orki na SOR-ze, jak trafi mi się wolny dzień i napięcie puszcza, to nie mam ani ochoty, ani siły, by robić cokolwiek. A trzeba zaopatrzyć lodówkę, pomóc dzieciom w lekcjach, porozmawiać z żoną. Ukojeniem są dla mnie chwile, gdy już cały dom zaśnie i mogę posiedzieć sobie przez godzinę w ciszy ze szklanką herbaty lub piwa. A rano i wieczorem wyjść na spacer z psem – przyznaje lek. Piotr Rychlik.
O tym, że wyprawa z psem jest najlepszym lekarstwem na zawodowy stres, przekonany jest również lek. med. Henryk Krella, specjalista chorób zakaźnych z Pomorskiego Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. W lipcu tego roku doktor Krella skończył 80 lat. W tym szpitalu pracuje od 1966 r., od momentu gdy trafił do niego na staż. Przez 17 lat był zastępcą dyrektora szpitala, lekarzem epidemiologiem, a od 2005 r. jest zatrudniony na stanowisku kierownika Izby Przyjęć. Przeżył w tym szpitalu epidemię zapalenia opon mózgowych, zapalenia wątroby typu A, zetknął się z ospą prawdziwą, HIV, SARS, wąglikiem, ebolą i ptasią grypą. A teraz pacjentów z innymi chorobami niż COVID-19, z dusznościami lub innymi objawami zapalenia płuc doktor Krella praktycznie na Izbie Przyjęć nie ogląda.
Na pytanie, czy nie obawia się, że i jego dopadnie koronawirus, doktor tłumaczy, że nie rozpatruje tego w kategoriach obawy. Pracuje tu, bo ma poczucie, że jest potrzebny. Nie czuje się wypalony, bo nawet nie wie, czym się to objawia. Czasem bywa tylko zniechęcony, np. gdy brakuje mu wolnych łóżek i musi szukać szpitala, gdzie przyjęto by chorego, którego akurat ma na Izbie Przyjęć. Jeśli coś go frustruje, to różnica między oficjalnie podawaną informacją, że w jego szpitalu jest 188, a nawet 250 łóżek a rzeczywistością, w której tych łóżek jest zaledwie 130. Sytuacja zmieniła się na lepsze, odkąd obowiązek szukania wolnego miejsca dla chorego przejęli wojewódzki koordynator ratownictwa medycznego oraz główny dyspozytor zespołów ratownictwa. Doktor Krella otrzymuje teraz informacje o wolnych łóżkach co cztery godziny, co zdecydowanie poprawiło mu komfort pracy. Obecnie wąskim gardłem systemu stały się przewozy pacjentów.
Bulwersuje go natomiast coś zupełnie innego: pacjenci zgłaszający się na Izbę Przyjęć są już po kilku kuracjach antybiotykami. A jak wiadomo, w przypadku COVID-19 przynoszą one więcej szkód niż pożytku, bo koronawirus jest strukturą, która nie poddaje się tego rodzaju leczeniu.